W pierwszym niezwykłym liście, który odkryła w skrzynce
czternastoletnia bohaterka powieści „Świat Zofii”, znalazło się pytanie:
„Kim jesteś?”. W drugim pytanie było nie mniej istotne: „Skąd wziął się
świat?”.
Proste pytania skłoniły od razu młodą Zofię
Amundsen do stawiania sobie kolejnych, z dziedziny tych, które niektórzy
nazywają egzystencjalnymi. One tak działają. I pewnie dlatego wielu
jest takich, którzy uważają je za pytania niebezpieczne, a nawet
szkodliwe.
Stawianie pytań nie jest ulubionym zajęciem
współczesnego świata. Dokładniej mówiąc, stawianie takich pytań, jak te,
od których zaczyna się przywołany na wstępie norweski bestseller.
Dzisiaj cała armia specjalistów dba o to, abyśmy skupiali uwagę na
zupełnie innych pytaniach i od razu przyjmowali za własne odpowiedzi,
które nam podsuwają. To pytania w rodzaju: „Czym się różni zwykły
proszek od właśnie reklamowanego?”. Albo „W którym hipermarkecie są
najniższe ceny?”. Są też takie, które mają nas doprowadzić do wybrania
na swego reprezentanta tego, a nie innego polityka, choć nic o nim nie
wiemy.
Dziś liczą się pożądane odpowiedzi, a pytania są
jedynie zabiegiem mającym im otworzyć szeroką drogę do ludzkich umysłów i
serc. Być może stąd taka wielka kariera na rozmaitych egzaminach tak
zwanych pytań zamkniętych, których najważniejszą cechą jest ograniczanie
liczby możliwych odpowiedzi. Jak ktoś zwrócił uwagę, tego rodzaju
pytania nawet nie muszą się zaczynać od zaimka pytanego, a co
ważniejsze, dopuszczają w zasadzie wyłącznie odpowiedź „tak” lub „nie”.
Czasami pozwalają na trzecią opcję - „może”.
Dla speców od
ugniatania społeczeństw w pożądane kształty, pytania, jakie otworzyły
przed Zofią Amundsen całkiem nowy świat, są niepożądane. Są groźne,
ponieważ nie da się na nie przygotować wyczerpujących i
satysfakcjonujących odpowiedzi bez sięgania w te sfery ludzkiej
egzystencji, których nie sposób kontrolować i poddać sprawdzonej
manipulacji. To te sfery, w których człowiek podnosi wzrok, odrywa go od
kilku centymetrów chodnika przed sobą lub od ekranu, zapełniającego mu
życie sprawami pozbawionymi realnego znaczenia zarówno dla niego samego,
jak i dla przyszłości świata.
Niedawno kilkoro ludzi
odpowiadało na pytanie, czego oczekują od życia. „Aby miło spędzać czas,
dobrze się bawić, nie musieć się o nic martwić” – odpowiadali jeden
przez drugiego albo jedna przez drugą. „No dobrze” – powiedział
pytający. „Jest jednak jeszcze jedno pytanie: po co to wszystko?”. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
czwartek, 10 maja 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz