Gdy
wyrażałem bezradne zbuntowanie wobec zła, czynionego przez konkretnego
człowieka, zła, wobec którego pozostawałem kompletnie bezsilny, ktoś mi
doradził, abym udawał, że to mnie nie dotyczy, żył obok, nie podejmując
więcej nie tylko prób interwencji, ale również dostrzegania zła. "Życie
wymaga kompromisów" - usłyszałem.
Przypomniało mi się
zaraz kilka opinii na temat kompromisów. Wynikało z nich, że kompromis
nie jest niczym dobrym. Niejednokrotnie jest próbą oszukiwania nie tylko
drugiego człowieka, ale także samego siebie. Jest udawaniem sukcesu,
które ma przesłonić klęskę. Pamiętam, że jedna z opinii mówiła, iż
kompromis to dzielenie ciastka w taki sposób, aby każdy myślał, że
dostał większy kawałek. Wręcz "większą połowę".
Ktoś mi
kiedyś tłumaczył, że kompromis jest najlepszą metodą rozwiązywania
konfliktów. "Rozwiązywania?" - zdziwiłem się. "Raczej odwlekania chwili,
w której trzeba go będzie rozwiązać". Zostałem wtedy nazwany idiotą,
który nie nadaje się do życia.
Szczególnie niebezpieczne
są kompromisy, w których człowiek "dla świętego spokoju" zgadza się
"tolerować" zło. One nie budują niczego świętego. Raczej otwierają
szeroką drogę do piekła. W bardzo wielu tego słowa wymiarach. stukam.pl
wtorek, 29 maja 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz