Zaintrygowało mnie to, co się zaczęło dziać w kraju wokół czegoś, co
jeden z poważnych kanałów telewizyjnych z całą powagą nazwał hymnem
polskiej reprezentacji na Euro 2012. Okazało się, że nawet w takiej
kwestii może dojść do ogólnonarodowych dysput, w których poglądy
polityczne będą wytyczać gusty muzyczne, a odwoływanie się do
patriotyzmu będzie jednym z podstawowych argumentów.
Przyznam,
że gdy rankiem po owej nocy, podczas której selekcjoner przedstawił
szeroką kadrę naszych kopaczy na budzącą wiele emocji nie tylko
sportowych imprezę, natknąłem się na wiadomość o wyborze piosenki
zespołu „Jarzębina”, roześmiałem się na głos. Doszedłem do wniosku, że
nareszcie społeczeństwo wykazało się poczuciem humoru i wpadłem w podziw
dla narodu, w którym znalazło się aż tylu ludzi potrafiących nabrać
dystansu do nadmuchiwanego niczym balon tematu mistrzostw starego
kontynentu w bieganiu po trawie za opakowaną w skórę porcją powietrza.
Rychło
jednak okazało się, że być może wysyłający sms-y nieźle się przy tym
bawili, ale tak naprawdę, żartów z piosenką nie ma. Dyżurni komentatorzy
medialni natychmiast zajęli skrajne stanowiska, wytwarzając
niebezpiecznie wysokie napięcie pomiędzy hańbą narodową, a obdarzoną tym
samym przymiotnikiem dumą. Kolejne publikacje związane z utworem
skłaniają mnie do przypuszczeń, że już wkrótce zainteresują się nim
Najwyższa Izba Kontroli, CBA, a może nawet Biuro Bezpieczeństwa
Narodowego.
W ogólnym zamieszaniu udało się zagdakać nie
tylko samą piosenkę, ale również obrzydzić życie grupie kobiet, które
dotychczas ze śpiewania kantyczek piosenek czerpały radość i
satysfakcję.
Gdy tak w rozmowie dzieliłem się swoimi
refleksjami odnośnie „Koko Euro spoko”, jeden ze znajomych stwierdził
autorytatywnie, że on się niczemu nie dziwi, bo zna casus polskiego
wydania słynnej serii książek poradnikowych „For Dummies”.
Znawcy
angielszczyzny twierdzą, że najwłaściwsze tłumaczenie tytułu serii
brzmi swojsko i po prostu: „Dla głupich”. Tymczasem w naszym kraju,
podobno jako jedynym na świecie, wydawca ze względów marketingowych
zdecydował się na całkowitą zmianę sensu tytułu cyklu. Ale i tak trzeba
było dokonywać korekty łagodzącej i jeszcze bardziej wypaczającej
pierwotny zamysł anglojęzycznych inicjatorów serii, która ponoć liczy
już 1700 tytułów.
W Polsce książki dla głupoli ukazywały
się początkowo pod hasłem „Dla opornych”. Ale chyba nawet to było dla
potencjalnych czytelników w naszym kraju zbyt trudne do przełknięcia,
skoro obecnie seria nosi dumne zawołanie: „Dla bystrzaków”.
Jak można przeczytać na polskojęzycznej internetowej stronie całej serii: „Bystry daje radę”. Oj daje.
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
PS.
Seria "For Dummies" dzieli się na kategorie tematyczne. Jest wśród nich
kategoria poświęcona religii i rozwojowi duchowemu. Na oryginalnej
(anglojęzycznej) stronie wydawcy jest w tej kategorii dwadzieścia pięć
tytułów. Na polskiej stronie, tej "Dla bystrzaków", kategoria jest
uwzględniona. Nie ma w niej ani jednego tytułu... stukam.pl
czwartek, 17 maja 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz