poniedziałek, 14 maja 2012

Zohydzanie człowieka

Kiedy brakuje argumentów, najprościej uderzyć w człowieka. Zawsze się coś znajdzie. Nieważne, czy prawdziwe. Wystarczy plotka, czyjś mściwy wymysł, albo ordynarna naciągnięcie faktów i już jest amunicja, za pomocą której można człowieka przygwoździć. Przygwoździć w ludzkich umysłach.

Zohydzanie człowieka nie jest u nas wyłączną domeną znaczącej części polityków i publicystów. To coraz częściej narodowy sport, podejmowana z nudów rozrywka w miejscach pracy, w grupach interesów, w środowiskach, społecznościach, wspólnotach. Tak, we wspólnotach wiary również.

Szczególne zaniepokojenie budzi fakt, że zohydzania innych podejmują się często ludzie młodzi, którzy poza satysfakcją ze zniszczenia komuś wizerunku, opinii, a niejednokrotnie i życia, nie odnoszą z tego rodzaju działań żadnej korzyści. Jednak poczucie pozornej władzy, jakie im wtedy towarzyszy, okazuje się wystarczająco silną motywacją. Czują wtedy, że mają moc. Co prawda nie sprawczą, tylko dokładnie odwrotną, ale jednak moc. Liczy się adrenalina.


Zjawisko, według moich spostrzeżeń, zaczyna nabierać takich rozmiarów, że być może już wkrótce trendy będą specjalne kursy zohydzania innych, przeprawiania im gęby, mieszania z błotem i nie tylko, niszczenia i unicestwiania w przestrzeni publicznej oraz prywatnej. Być może powstaną (a może już są, tylko zakamuflowane w szarej strefie?) firmy, przygotowujące całe strategie i oferujące po przystępnych cenach scenariusze, według których, punkt po punkcie, będzie można w wyznaczonym czasie, z gwarancją skuteczności, zohydzić szefa, koleżankę z pracy, członka rady miejskiej, właściciela sklepu lub baru, księdza albo któregoś z parafian, sąsiada względnie nielubianego członka rodziny.

W umiejętność gdzieniegdzie już wdrażane są dzieci, które potem w szkołach i poza nimi dają dowody, że niszczenie innych nie jest im obce. Nie tylko rówieśników. Także nauczycieli.

A jak najprościej stać się obiektem kampanii zohydzania? Odmówić udziału w zohydzaniu innych. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz