-
Powiem tak - poprawił się na krześle i wyprostował, jakby za chwilę
miał ogłosić jakąś wiekopomną prawdę. - To, co wy nazywacie wiarą, w
wielu przypadkach w ogóle nie zasługuje na to określenie. Jako produkty
konsumpcyjnej pseudo cywilizacji, macie w głowach żałosne pomieszanie
pojęć, a odbiór treści filtrujecie posługując się narzuconymi wam przez
system matrycami.
W kącie ktoś poruszył się niespokojnie i zaczerpnął powietrza, ale przyciśnięty spojrzeniem mówiącego, ani pisnął.
-
Wasze życie to rodzaj zabawy w chowanego. Nie dążycie do jakiegoś celu,
nie macie wytyczonej drogi, której się trzymacie, podążając nią
niezależnie od tego, czy świeci słońce, czy leci grad wielkości strusich
jaj. Nie. Wy skaczecie od jednej bezpiecznej kryjówki do drugiej,
często cofając się, zamiast postępować naprzód. A to, co nazywacie
wiarą, to jedna z tych kryjówek. Uciekacie w nią, gdy trzeba zmierzyć
się z jakimś realnym problemem. Chowacie się w nią, jak w wygodną i
bezpieczną ideologię, która niczym zbroja ma was obronić przed agresją
świata wokół was. Macie tak zaćmione spojrzenia, że nie dostrzegacie jak
słabe to schronienie. Jak ta zbroja w wielu miejscach przerdzewiała i
pozbawiona możliwości ruchu. Okazuje się, że chociaż taka słaba, dla
wielu z was staje się faktycznym ograniczeniem, niszczy waszą wolność, a
nawet staje się więzieniem!
Powiódł badawczym wzorkiem po słuchaczach. Ktoś niepewnie podniósł rękę.
-
Nie czas teraz na pytania - zgasił go błyskawicznie. - Wasze pytania to
też rodzaj tchórzliwej rejterady. Uczą was tego od najmłodszych lat -
mnożyć pytania pozorne, omijające istotę rzeczy, za to budujące barykadę
z pozornych problemów. Dyskutujecie godzinami na temat właściwej
temperatury zupy, a zapominacie, że stoją przed wami puste talerze, bo
nie ma komu obrać warzyw. W końcu, gdy już głód wam daje się we znaki,
walicie się po głowach łyżkami, zamiast zabrać się za gotowanie.
Dzielicie się na zwolenników i przeciwników, na grupy, frakcje, partie i
bandy. Prowadzicie między sobą walki, spory, żyjecie w nieustannych
konfliktach nawet nie o błahostki, ale o nic, o pustkę! Przywdziewanie
takiej czy innej barwy, przynależność do kibiców takiej czy innej ekipy,
to totalna ucieczka przed próbą spojrzenia na świat własnymi oczami i
wyrobienia sobie w jakiejkolwiek kwestii własnego zdania...
Rozejrzał się za czymś do picia, ale wszystkie naczynia były próżne. Ktoś rzucił się w stronę drzwi.
-
A nie mówiłem? - zawołał wstając od stołu mówca. - Wszystko, każdy
najwątlejszy nawet pretekst, traktujecie jak okazję do ucieczki i
ukrycia się. Przed światem, przed sobą samym, przed prawdą, która boli,
przed tym, co w waszych wyobrażeniach nazywane jest Bogiem...
- Co za cholerny demagog - szepnęła jakaś dziewczyna pod ścianą i otrzepała spódnicę.
- Słyszałem - wymierzył w nią palec. - Inwektywy, to też kuszące pole dezercji. To łatwe. To nie wymaga wysiłku..
-
Wy się nawet do gry w chowanego nie nadajecie - podjął po chwili, gdy
podniósł się lekki szum i pomruk. - Wam się nawet nie chce pobiec i
samemu się samemu zaklepać. Tylko czekacie w tych swoich żałosnych
miejscach schowania, widoczni z daleka, drżący z nadziei, że może jednak
ktoś was przeoczy i dzięki temu wygracie.
- Z
zaklepywaniem to już jest wersja zmodyfikowana. W wersji podstawowej
wygrywa ten, kto zostanie najpóźniej odnaleziony - powiedział
zaskakująco mocnym głosem chłopak w kapturze.
- Niesamowite! - zafascynował się mówca. - Skąd to wiesz?
- Sprawdziłem w międzyczasie w Wikipedii... stukam.pl
wtorek, 1 maja 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz