wtorek, 1 maja 2012

Zabawa w chowanego

- Powiem tak - poprawił się na krześle i wyprostował, jakby za chwilę miał ogłosić jakąś wiekopomną prawdę. - To, co wy nazywacie wiarą, w wielu przypadkach w ogóle nie zasługuje na to określenie. Jako produkty konsumpcyjnej pseudo cywilizacji, macie w głowach żałosne pomieszanie pojęć, a odbiór treści filtrujecie posługując się narzuconymi wam przez system matrycami.

W kącie ktoś poruszył się niespokojnie i zaczerpnął powietrza, ale przyciśnięty spojrzeniem mówiącego, ani pisnął.

- Wasze życie to rodzaj zabawy w chowanego. Nie dążycie do jakiegoś celu, nie macie wytyczonej drogi, której się trzymacie, podążając nią niezależnie od tego, czy świeci słońce, czy leci grad wielkości strusich jaj. Nie. Wy skaczecie od jednej bezpiecznej kryjówki do drugiej, często cofając się, zamiast postępować naprzód. A to, co nazywacie wiarą, to jedna z tych kryjówek. Uciekacie w nią, gdy trzeba zmierzyć się z jakimś realnym problemem. Chowacie się w nią, jak w wygodną i bezpieczną ideologię, która niczym zbroja ma was obronić przed agresją świata wokół was. Macie tak zaćmione spojrzenia, że nie dostrzegacie jak słabe to schronienie. Jak ta zbroja w wielu miejscach przerdzewiała i pozbawiona możliwości ruchu. Okazuje się, że chociaż taka słaba, dla wielu z was staje się faktycznym ograniczeniem, niszczy waszą wolność, a nawet staje się więzieniem!

Powiódł badawczym wzorkiem po słuchaczach. Ktoś niepewnie podniósł rękę.

- Nie czas teraz na pytania - zgasił go błyskawicznie. - Wasze pytania to też rodzaj tchórzliwej rejterady. Uczą was tego od najmłodszych lat - mnożyć pytania pozorne, omijające istotę rzeczy, za to budujące barykadę z pozornych problemów. Dyskutujecie godzinami na temat właściwej temperatury zupy, a zapominacie, że stoją przed wami puste talerze, bo nie ma komu obrać warzyw. W końcu, gdy już głód wam daje się we znaki, walicie się po głowach łyżkami, zamiast zabrać się za gotowanie. Dzielicie się na zwolenników i przeciwników, na grupy, frakcje, partie i bandy. Prowadzicie między sobą walki, spory, żyjecie w nieustannych konfliktach nawet nie o błahostki, ale o nic, o pustkę! Przywdziewanie takiej czy innej barwy, przynależność do kibiców takiej czy innej ekipy, to totalna ucieczka przed próbą spojrzenia na świat własnymi oczami i wyrobienia sobie w jakiejkolwiek kwestii własnego zdania...

Rozejrzał się za czymś do picia, ale wszystkie naczynia były próżne. Ktoś rzucił się w stronę drzwi.

- A nie mówiłem? - zawołał wstając od stołu mówca. - Wszystko, każdy najwątlejszy nawet pretekst, traktujecie jak okazję do ucieczki i ukrycia się. Przed światem, przed sobą samym, przed prawdą, która boli, przed tym, co w waszych wyobrażeniach nazywane jest Bogiem...

- Co za cholerny demagog - szepnęła jakaś dziewczyna pod ścianą i otrzepała spódnicę.

- Słyszałem - wymierzył w nią palec. - Inwektywy, to też kuszące pole dezercji. To łatwe. To nie wymaga wysiłku..

- Wy się nawet do gry w chowanego nie nadajecie - podjął po chwili, gdy podniósł się lekki szum i pomruk. - Wam się nawet nie chce pobiec i samemu się samemu zaklepać. Tylko czekacie w tych swoich żałosnych miejscach schowania, widoczni z daleka, drżący z nadziei, że może jednak ktoś was przeoczy i dzięki temu wygracie.

- Z zaklepywaniem to już jest wersja zmodyfikowana. W wersji podstawowej wygrywa ten, kto zostanie najpóźniej odnaleziony - powiedział zaskakująco mocnym głosem chłopak w kapturze.

- Niesamowite! - zafascynował się mówca. - Skąd to wiesz?

- Sprawdziłem w międzyczasie w Wikipedii... stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz