Hermann Hesse w „Grze szklanych paciorków” opisał między innymi epokę
felietonu, którą odmalował – łagodnie mówiąc – w dość ciemnych barwach.
Przedstawił ją jako czas upadku i zaśmiecania ludzkich umysłów przez
utytułowanych i profesjonalnych autorów produktami poświęconymi takim
kwestiom, jak „Fryderyk Nietzsche a moda damska około 1870 roku”,
„Ulubione potrawy kompozytora Rossiniego” albo „Rola piesków pokojowych w
życiu wielkich kurtyzan”.
Odnoszę wrażenie, że jesteśmy
już, jako ludzkość, kilka epok dalej, a czas, w którym żyjemy,
należałoby nazwać epoką „Lubię to”. Dziś pod niemal każdym tekstem
zamieszczonym w Internecie, widnieje charakterystyczny guzik, znany z
wielkiego portalu społecznościowego, a oprócz niego kilka innych, w tym
samym duchu. Doszliśmy do okresu w dziejach ludzkości, w którym
najważniejsze jest pozyskać sympatię, a mówiąc precyzyjniej, dać się
lubić.
Mechanizm ten dotyczy nie tylko naiwnie nazywanej
przez wielu wirtualną sfery Internetu. W kanałach telewizyjnych mnożą
się programy, w których o losie jakiegoś próbującego coś zaprezentować
człowieka lub przynajmniej o samym jego dziele, decydują wysyłane przez
widzów sms-y. Czy nie tą drogą wybrano utwór nazywany przez niektórych
hymnem polskiej reprezentacji na Euro 2012?
Zapytałem
kiedyś znajomego, który z oburzeniem opowiadał mi o niesprawiedliwych
jego zdaniem wynikach jakiegoś sms-owego głosowania, czym sam się
kierował, decydując się ponieść koszty, aby wysłać swój głos na rzecz
jednego z uczestników show. „Zwyczajnie, lubię go” – wzruszył ramionami
znajomy i popatrzył na mnie takim wzrokiem, jakbym właśnie przybył z
odległej planety i nie przypominał wyglądem człowieka, skoro zadaję
takie pytania.
Podporządkowanie regułom epoki „Lubię to”
niemal wszystkich dziedzin życia owocuje radykalną zmianą celu ludzkich
działań. Nie są one podejmowane po to, aby przyniosły efekty, do których
niegdyś zwykle prowadziły. Dzisiaj celem ludzkich działań, zwłaszcza
tych podejmowanych w przestrzeni publicznej, jest przede wszystkim
przypodobanie się jak największej liczbie obserwatorów. Także tych
postronnych, którzy pojęcia nie mają, o co w danej sprawie chodzi, biorą
jednak udział w sondażach popularności i wpływają na kształt, jaki
przyjmą publikowane nieustannie w mediach słupki.
Nic
dziwnego, że ktoś zdobył się na drastyczne i przesycone rozpaczą
wyznanie: „Nie musisz mnie kochać. Możesz mnie nawet nienawidzić.
Bylebyś mnie lubił”. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
czwartek, 24 maja 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz