czwartek, 24 maja 2012

Epoka „Lubię to”

Hermann Hesse w „Grze szklanych paciorków” opisał między innymi epokę felietonu, którą odmalował – łagodnie mówiąc – w dość ciemnych barwach. Przedstawił ją jako czas upadku i zaśmiecania ludzkich umysłów przez utytułowanych i profesjonalnych autorów produktami poświęconymi takim kwestiom, jak „Fryderyk Nietzsche a moda damska około 1870 roku”, „Ulubione potrawy kompozytora Rossiniego” albo „Rola piesków pokojowych w życiu wielkich kurtyzan”.

Odnoszę wrażenie, że jesteśmy już, jako ludzkość, kilka epok dalej, a czas, w którym żyjemy, należałoby nazwać epoką „Lubię to”. Dziś pod niemal każdym tekstem zamieszczonym w Internecie, widnieje charakterystyczny guzik, znany z wielkiego portalu społecznościowego, a oprócz niego kilka innych, w tym samym duchu. Doszliśmy do okresu w dziejach ludzkości, w którym najważniejsze jest pozyskać sympatię, a mówiąc precyzyjniej, dać się lubić.

Mechanizm ten dotyczy nie tylko naiwnie nazywanej przez wielu wirtualną sfery Internetu. W kanałach telewizyjnych mnożą się programy, w których o losie jakiegoś próbującego coś zaprezentować człowieka lub przynajmniej o samym jego dziele, decydują wysyłane przez widzów sms-y. Czy nie tą drogą wybrano utwór nazywany przez niektórych hymnem polskiej reprezentacji na Euro 2012?

Zapytałem kiedyś znajomego, który z oburzeniem opowiadał mi o niesprawiedliwych jego zdaniem wynikach jakiegoś sms-owego głosowania, czym sam się kierował, decydując się ponieść koszty, aby wysłać swój głos na rzecz jednego z uczestników show. „Zwyczajnie, lubię go” – wzruszył ramionami znajomy i popatrzył na mnie takim wzrokiem, jakbym właśnie przybył z odległej planety i nie przypominał wyglądem człowieka, skoro zadaję takie pytania.

Podporządkowanie regułom epoki „Lubię to” niemal wszystkich dziedzin życia owocuje radykalną zmianą celu ludzkich działań. Nie są one podejmowane po to, aby przyniosły efekty, do których niegdyś zwykle prowadziły. Dzisiaj celem ludzkich działań, zwłaszcza tych podejmowanych w przestrzeni publicznej, jest przede wszystkim przypodobanie się jak największej liczbie obserwatorów. Także tych postronnych, którzy pojęcia nie mają, o co w danej sprawie chodzi, biorą jednak udział w sondażach popularności i wpływają na kształt, jaki przyjmą publikowane nieustannie w mediach słupki.

Nic dziwnego, że ktoś zdobył się na drastyczne i przesycone rozpaczą wyznanie: „Nie musisz mnie kochać. Możesz mnie nawet nienawidzić. Bylebyś mnie lubił”. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz