czwartek, 3 maja 2012

Długi weekend

W drodze niezbyt intensywnych obserwacji zauważyłem, że upowszechnia się w Polsce w tym roku nowy sposób rachuby czasu. „Nareszcie długi weekend” – wyprężył się w ubiegły poniedziałek znajomy. „Coś ci się pomyliło” – pospiesznie zgasiłem jego entuzjazm. „Dziś dopiero 23 kwietnia, więc czeka cię jeszcze tydzień roboty” – uświadomiłem mu suche fakty. Popatrzył na mnie z mieszaniną rozbawienia i zawodu w oczach. „Gdzie ty żyjesz, człowieku? Rozejrzyj się, posłuchaj, o czym społeczeństwo rozmawia. Długi weekend w ludzkich głowach zaczyna się już dzisiaj i nic na to nie poradzisz”.

Rozejrzałem się, posłuchałem i faktycznie. Przez cały ubiegły tydzień mnóstwo ludzi w moim bliższym i dalszym otoczeniu skupionych było na przygotowaniach do długotrwałego nieróbstwa. W domu albo na wyjeździe.

Przy okazji wykryłem, że zdarzył nam się rok tak specyficzny, że można go podzielić na okresy od długiego weekendu do długiego weekendu. „Według kalendarza na 2012 rok czeka nas 7 długich weekendów, z czego 5 wymaga wzięcia 1 dnia urlopu, by w zamian uzyskać nieprzerwane 4 dni odpoczynku” – wyczytałem w jakimś poradniku. Po starannej i pogłębionej lekturze zauważyłem jednak, że autor cytowanego opracowania zignorował zupełnie możliwości, jakie tegoroczny układ świąt i dni wolnych stwarza dla ludzi umiejących liczyć.

Na szczęście w innym poradniku ktoś podszedł do tematu z większym zaangażowaniem i odnotował, że w roku 2012 mamy okazję na dwa bardzo długie weekendy – na przełomie kwietnia i maja oraz pod koniec grudnia. Według jego skrupulatnych rachunków pierwszy naprawdę długi weekend potrwa od 28 kwietnia do 6 maja. „Należy wziąć urlop 30 kwietnia, 2 maja i 4 maja, aby mieć aż 9 dni wolnego” – podpowiedział analityk. Ale nie poprzestał na tym, i sprawnie policzył, że zimą będzie jeszcze lepiej: „Od 22 grudnia 2012 do 1 stycznia 2013 odpoczniemy aż 11 dni” - zapowiedział. Wystarczy wziąć urlop 24, 27, 28 i 31 grudnia. „Sądzę, że gospodarka będzie wtedy w takim zastoju, że nie powinno być problemu z ustaleniem dyżurów w zakładach pracy i pozwolenia pracownikom na przykład na zimowe tanie wakacje” – dodał krotochwilnie samozwańczy ekspert.

A mnie zrobiło się jakoś nieprzyjemnie. Uświadomiłem sobie, że to, co się tych wiosennych dniach dzieje w Polsce, jest trochę dziwne i niekonsekwentne. No bo wychodzi na to, że z jednej strony świętujemy ku czci Ojczyzny, a z drugiej, kombinujemy na wszelkie możliwe sposoby, jakby tu od pracy dla jej dobra zrobić sobie jak najdłuższą przerwę. „Nie uważasz, że te długie weekendy są demoralizujące?” – zapytałem znajomego. „Weź się odczep z tym swoim malkontenctwem. Przez ciebie pomyliłem się w obliczeniach”. „A co liczysz?”. „Jak to co?! Ile kiełbasy i karkówki muszę kupić, żeby starczyło aż do przyszłej niedzieli”. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz