Letni trendy słownik, albo lipcowy alfabet Stopki
Mamy
od pewnego czasu trend na legalizację. Narkotyków takich czy siakich,
związków takich i owakich. Zabijania w postaci aborcji lub eutanazji.
Uprawy roślin GMO. Spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Samowoli
budowlanej. Ściągania z sieci. Prostytucji.
Po prostu lawina legalizacji.
Wyczytałem,
że pewna artystka w jednym z polskich miast postanowiła zorganizować
"legalizację przestrzeni". "Aby wziąć w niej udział, należy najpierw
zastanowić się nad tym, jaki rodzaj ograniczeń, podziałów lub
nielegalności w przestrzeni (widzialnych lub symbolicznych czy
niematerialnych) wzbudza na co dzień nasz największy sprzeciw" -
wyjaśniają organizatorzy przedsięwzięcia. "Następnym krokiem jest
odwrócenie ograniczenia i zbudowanie pozytywnego, afirmatywnego przekazu
na jego temat".
Ten przykład świetnie wyjaśnia, co dziś
coraz powszechniej jest rozumiane pod pojęciem "legalizacji". To już nie
tylko nadanie czemuś mocy prawnej, określonego statusu prawnego lub
uznanie za zgodne z prawem. Dzisiaj legalizacja to odwrócenie zakazu.
Odrzucenie go i postawienie w jego miejscu czegoś więcej niż tylko
przyzwolenie.
"Legalizacja to dopasowywanie prawa do własnych zachcianek" - powiedział ktoś.
Jak
już wszystko, co jeszcze w jakiś sposób zakazane, uda się
zalegalizować, trzeba będzie pomyśleć o tym, jak zalegalizować życie. stukam.pl
piątek, 13 lipca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz