Letni trendy słownik, albo lipcowy alfabet Stopki
Nie
umiem tego w żaden sposób (a tym bardziej racjonalnie) wyjaśnić i
wytłumaczyć, ale przepadam za "Co ja pacze?". Nie kryję tego. Przyznaję
się do tego publicznie. W ten sposób - chyba jednak mimo woli -
przyczyniam się do upowszechniania mema. Internetowego mema. Do tego
stopnia, że ktoś mi niedawno podesłał zdjęcie swojej nieletniej mocno
pociechy z charakterystycznym dla kota paczacza wyrazem oczu.
Nie
jestem pewien, czy rozumiem w sposób wystarczający, na czym polega
internetowy mem. Zresztą nie tylko internetowy. Z tego, co się
zorientowałem, ten wymyślony przez Richarda Dawkinsa też zdążył się już
dorobić co najmniej kilku definicji. Szczerze mówiąc, gdy usiłowałem
zgłębić znaczenie terminu, nie mogłem się opędzić od skojarzenia ze
starym dowcipem, mówiącym o jednostce inteligencji "cjant".
Wpadłbym
w panikę, gdyby mi ktoś kazał odpowiedzieć, czy coś jest memem
internetowym czy nie. No bo, jak wyczytałem w jednym artykule znawcy
memów, "To może być cokolwiek: filmik, obrazek, zdanie, słowo - forma
nie ma znaczenia". Memem może być nawet nielubienie czegoś. Poza tym
istnieją w internecie całe serwisy, w których można osobiście
wygenerować mema.
Memem można też zostać. Tak, jak pewna
dziennikarka, która z całym przekonaniem zaliczyła gaz pieprzowy do
produktów żywnościowych. Albo jak Mario Balotelli, prężący klatę w meczu
Włochy-Niemcy podczas Euro 2012.
Po prostu trzeba uważać, jak radził Henryk Kwinto. Bo wystarczy mem-ent i już się jest memem. I wszyscy się z ciebie nabijają. stukam.pl
niedziela, 15 lipca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz