Coraz częściej łapię się na tym, że zderzając się z efektami czyjejś
działalności, mam ochotę złapać człowieka za rękaw, przytrzymać go
chwilę za rękaw w jego pędzie do kolejnych dzieł i zapytać: "Dobrze,
zrobiłeś to, ale po co?".
Dotyczy to na przykład
książek. Czytam, albo słucham polecane przez rozmaitych znawców
produkcje literackie, i nagle, zamiast skupiać się na płynnych szeregach
słów i tym, co one niosą, zaczynam zmagać się z wyskakującym jak zając z
trawy pytaniem: "Po kiego grzyba on czy ona toto napisał(a)? Przecież
to niczego tak naprawdę nie wnosi w nasz świat... To jakiś bełkot,
skalkowany z rzeczy, które już dawno o wiele lepiej napisano".
Albo
patrzę na film, który reklamują obszernie gdzie się da. Walcząc z
ziewaniem przyłapuję moje myśli na podstępnym stawianiu pytania: "Czy
naprawdę warto było wydać worek kasy na takie coś? Przecież o tym już
tragicy greccy lepsze dzieła wytworzyli...".
Potem włączam telewizor i słyszę napuszone, pełne pretensji i pretensjonalności dyskusje na temat finansowania kultury...
No ludzie, ale po co? Po co chcecie wydawać ciężką kasę na rzeczy, które nie popychają świata piękna ani odrobinę do przodu? stukam.pl
sobota, 29 grudnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz