Tak wiele jest tematów, które można poruszyć. Tyle jest tematów,
które podjąć warto. Liczące się tematy nie tylko leżą na ulicy. Są w
ludzkich głowach. W przeżyciach. Doświadczeniach. Wrażeniach.
Spostrzeżeniach. Radościach. Rozczarowaniach. Nadziejach. W miłości.
Jest
natłok prawdziwy tematów ważkich i głębokich, które stanowią o sensie i
istocie życia. Które czekają na omówienie niecierpliwie, niczym chętni
do zdobycia najnowszego hitu książkowego lub technologicznego.
A
jednak, gdy zdarzy się nam okazja do rozmowy (rzecz wcale nie taka znów
pospolita, jak sądzić by można po liczbie zawieszonych w przestrzeni
słów), omijamy starannie wydłużoną kolejkę oczekujących tematów i
zamiast nich zaczynamy mówić o rzeczach płaskich jak wymaglowane
prześcieradło i pustych jak dłoń potrzebującego. Angażujemy energię i
emocje w młócenie spraw, które wcale nas nie dotykają i mimo gry pozorów
nie mają nic wspólnego z czymś tak pożądanym, jak szczęście.
Godzinami,
tygodniami i latami rozmawiamy, dialogujemy, zajmując się tematami
cudzymi. Tematami, które na setki sposobów są nam podrzucane i wpychane,
aby zająć nasze myśli, skierować je w stronę, która daje bezpieczeństwo
nie nam, lecz zgoła komu innemu. Rozmawiając bez końca o sprawach bez
znaczenia, nie stanowimy zagrożenia dla nikogo, poza samymi sobą.
Dziś umiejętność narzucania innym tematów ich zwykłych, codziennych rozmów, daje władzę. Absolutną. stukam.pl
sobota, 1 grudnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz