Zapytał mnie jeden znajomy: „I co, dostałeś już prezent od świętego
Mikołaja?”. A gdy pokręciłem przecząco głową, pogroził mi palcem i
powiedział: „Oj, musiałeś być w tym roku niegrzeczny, skoro niczego ci
nie przyniósł”. Potem odszedł, podśpiewując starą piosenkę, której, jak
wyczytałem w Internecie, w niektórych przedszkolach dzieci uczą się na
rytmice:
Mikołaj się zbliża, dzieci się radują
Do przedszkola spieszą i tak podśpiewują.
Prawdą jest, prawdą jest,
że Święty Mikołaj dobry jest.
Pomyślałem
sobie, że ten mój znajomy chyba się trochę pogubił. No bo przecież,
jeżeli święty Mikołaj jest dobry, to nie ogranicza się w dawaniu
prezentów tylko do grzecznych dzieci.
W ogóle z tym
świętym Mikołajem zrobiło się wielkie pomieszanie z poplątaniem. Nie
chodzi tylko o panoszące się wszędzie wyrośnięte krasnale, podszywające
się pod tego wielkiej zacności biskupa. Chodzi o wypaczenie jego
intencji, o czym alarmowałem już tu i ówdzie w zeszłym roku, ale bez
powodzenia. Przecież biskup Mikołaj z Miry nie zajmował się osądzaniem
tych, których obdarowywał. Nie takie były kryteria jego działania. On
dawał tym, którzy byli w potrzebie, a nie tym, którzy się w minionym
roku dobrze sprawowali. Przecież nawet w tej starej piosence jest
wspomniana najważniejsza cecha świętego Mikołaja. On był i jest dobry.
Więc jego naśladowcy powinni dawać prezenty z dobroci, a nie dlatego, że
ktoś zasłużył.
To wcale nie taka drobnostka, jakby się
mogło wydawać. Przecież jeżeli ktoś zasłużył, to mu się prezent należy. A
od takiego myślenia, do tak zwanej postawy roszczeniowej, jest znacznie
bliżej niż się nam na ogół wydaje.
Jeśli więc wciąż liczę
na prezent od świętego Mikołaja, to nie dlatego, że zasłużyłem, ale
dlatego, że liczę na jego dobroć. I że tej dobroci, w ogóle dobra,
bardzo potrzebuję.
Zresztą, przecież nie tylko ja. Wszyscy
potrzebujemy dobra, choć może się wydawać, że skupiamy się w naszych
czasach przede wszystkim na tym, co złe w najbliższym otoczeniu i dalej.
W głębi serca zapewne większość zna odpowiedź na pytanie, które
postawił przed laty Antoine de Saint-Exupéry: „Czy nie lepiej byłoby,
zamiast tępić zło, szerzyć dobro?”.
To nasze głęboko
zakodowane pragnienie dobra ujawnia się czasami w zupełnie zaskakujący
sposób. Na przykład w tym, że setki tysięcy osób zaczęły obserwować
profil papieża Benedykta XVI na Twitterze wiele dni przed tym, nim
pojawił się tam pierwszy wpis. Czego mogą się spodziewać w tym miejscu,
jeśli nie dobra, w słowa ujętego?
Tak, tak, słowa też potrafią nieść dobro. Dobrze jest, jeśli o tym pamiętamy. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
czwartek, 6 grudnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz