wtorek, 18 grudnia 2012

Pochopne redefiniowanie

Bóg pozwolił nam, ludziom, ponazywać wszystko na tym świecie. W ten sposób w jakimś zakresie dał nam władzę nad tym, co nas otacza. Dał nam prawo definiowania, co jest czym.

Patrick Süskind w książce "O miłości i śmierci" stwierdził, że definiowanie nie oznacza uogólniania, tylko przeciwnie, ograniczanie i odgraniczanie od ogólnych pojęć. To bardzo istotna uwaga. Przypomina, że nasza władza, wynikająca z prawa nazywania, ma charakter zawężający, a nie rozszerzający.

Co ciekawe, udzielone nam przez Boga prawo nazywania każde kolejne pokolenie stara się wykorzystać dla siebie. Nie zadowalamy się tym, że nasi przodkowie już coś nazwali, określili. Dzieje człowieka są pasmem prób definiowana i pojęciowania od nowa.

Jaki jest motyw, który skłania wciąż nowe pokolenia do redefiniowania nawet pojęć fundamentalnych i wydawałoby się ustanowionych raz na zawsze? Okazuje się, że jest nim zaspokajanie potrzeby wygody myślowej i ideologicznej. Zawłaszczanie realności wokół nas na zasadzie magicznej.

Wydaje nam się, że jeżeli wszystko ponazywamy na nowo, nie tylko poszerzymy zakres swojej władzy nad rzeczywistością świata, ale także zdołamy zmienić istotę rzeczy. Tego chcemy. Chcemy władzy absolutnej, pełnej i nieograniczonej. Stąd podejmujemy wiele pochopnych decyzji, ingerujących bardzo radykalnie w konstrukcję i kształt nie tyle świata, ile jego obrazu, jaki każdy sobie buduje, aby móc funkcjonować.

Zapominamy, że przy konsekwentnym traktowaniu takiej zasady i wprowadzaniu jej w życie przez kolejne pokolenia, władza nad światem, uzyskiwana przez ponowne nazywanie już nazwanego, jest nie tylko iluzoryczna i płytka, ale przede wszystkim jest nadzwyczaj tymczasowa. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz