niedziela, 19 września 2010

Money, money, money

Śpiewamy o nich piosenki. Piszemy o nich powieści i robimy filmy. Są stałym elementem naszego świata. Trudno dzień przeżyć bez sięgania po nie lub przynajmniej bez myślenia o nich. Pieniądze. Pieniążki. Forsa. Kasa. Szmal. Kapusta. Mamona. To tylko niektóre z określeń, jakich używamy na to, co mamy w portfelu lub na koncie. Różne są te określenia. Niektóre miłe, życzliwe, inne twarde, a nawet obraźliwe. Ale wszystkie wyrażają jedno - pieniądze, dobra materialne, są ważne w naszym życiu.

Mnóstwo też mamy powiedzeń na ten temat. „Dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach”. „Pieniądze napędzają świat”. „Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy” (Marilyn Monroe), „Pieniądze szczęścia nie dają, ale pozwalają być wygodnie nieszczęśliwym”. Nie ma co udawać, że jest inaczej - pieniądze mają ogromny wpływ na nasze miejsce w społeczeństwie.

Gdy mamy ich pod dostatkiem, chcemy mieć jeszcze więcej i boimy się je stracić. Gdy mamy ich za mało, usiłujemy zdobyć więcej i zazdrościmy tym, którzy mają ich więcej. Zarabiamy je. Przyjmujemy. Chronimy je. Oszczędzamy. Zbieramy. Chowamy najlepiej, jak potrafimy. Inwestujemy. Pożyczamy. Wydajemy. Czasami nimi ryzykujemy. A czasami po prostu rozdajemy.

Znajomo brzmią w uszach dużej części z nas słowa, które słyszeliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Jednym bardziej znajome wydają się te, które mówią o maksymalizacji zysku wszelkimi możliwymi sposobami, także nieuczciwymi. Innym lepiej znane wydają się te słowa, które sugerują, że w kwestiach materialnych dojdzie z udziałem Boga do jakiejś formy sprawiedliwości. Hasła sprawiedliwości wyrównawczej nie są przecież w dziejach świata niczym nowym. Raz po raz ludzie próbowali brać w tej kwestii sprawy w swoje ręce, sięgając po mniej lub bardziej radykalne środki. Jedni oczekują tylko pewnego wyrównania stanu posiadania. Inni woleliby raczej zamianę ról miedzy tymi, którzy mają dużo i tymi, którzy mają mało. Świadomość, że Bogu te sprawy nie są obojętne, niejednemu dodawała otuchy, a nawet nadziei. Zdarzają się przecież i tacy, którzy uważają Jezusa za wielkiego rewolucjonistę i działacza na rzecz sprawiedliwości społecznej na tym świecie.

Jednak niejednego dziwią słowa Jezusa, które dzisiaj słyszeliśmy. Ta opowieść o nieuczciwym rzadcy, który fałszerstwem i oszustwem usiłuje pozyskać ludzką przychylność. I te słowa, które brzmią, jakby Jezus pochwalał lub przynajmniej akceptował taką postawę. „Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła” - opowiadał Chrystus. Mało tego. Dodał: „Ja także wam powiadam: Zyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków”. Czy to nie jest zgoda na postępowanie podobne do działań tego nieuczciwego sługi? Czy nie jest tu ukryte stwierdzenie „Cel uświęca środki”?

Nie jest. Na pewno nie jest.

Zwróćmy uwagę, o jakiej perspektywie mówi Jezus. Nie o emeryturze czy innych ziemskich, doczesnych rozwiązaniach kwestii materialnych. Jezus mówi o życiu wiecznym. O zbawieniu. I o tym, że ludzkie, materialne środki, na których używanie tu na ziemi jesteśmy skazani, powinny być wykorzystywane właśnie w tej perspektywie. Mówi wprost, że one nie należą do jakiejś sfery wyłączonej z zasad, które przynosi człowiekowi chrześcijańska wiara. Nie ma takich sfer w życiu ludzi. Nie bez powodu słyszeliśmy w drugim czytaniu słowa św. Pawła: „Zalecam przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy”. Nawet polityka, która przecież w ogromnej mierze dotyczy kwestii materialnych, nie jest wyłączona z reguł niesionych przez wiarę. Minister, szef banku, szef koncernu medialnego powinien w swych decyzjach kierować się tak samo zasadami swej wiary, jak sprzedawczyni w hipermarkecie, gospodarz domu albo górnik pracujący na dole.

Dość często można usłyszeć, że pieniądze są czymś złym, że polityka jest czymś złym, że media są czymś złym, że Internet jest czymś złym. To nieprawda. Wszystko to są narzędzia, pewne środki, które my, ludzie, czynimy godziwymi lub niegodziwymi, dobrymi lub złymi.

Wróćmy jeszcze raz do słów Jezusa, mówiących o postępowaniu bohatera przypowieści. „Pochwała nieuczciwego rządcy dotyczy jego zatroskania o przyszłość. Godne uznania okazało się przekonanie, że o przyszłym losie decyduje się obecnie. Jezus zachęca nas, byśmy z nie mniejszym sprytem pomyśleli o swojej wieczności. Co możemy zrobić teraz, aby była ona szczęśliwa?” (ks. Bogusław Zeman – paulista, www.dzienpanski.pl). Przecież człowiek jest tylko pielgrzymem na tej ziemi. Nasza ojczyzna jest w niebie. Przypowieść o nieuczciwym rządcy przypomina o tym. Jezus chce, abyśmy we wszystkim, co robimy, myśleli nie tylko o zapewnieniu sobie i najbliższym jak najlepszej przyszłości na ziemi. Chrystus chce, abyśmy pamiętali o tym, co ostatecznie czeka każdego.

„Oczywiste jest, że ta przypowieść opowiada o przebiegłości zarządcy, który pragnie zdobyć sobie przyjaciół po to, aby w trudnych czasach nie pozostać opuszczonym przez wszystkich i nie cierpieć głodu. Taka postawa może charakteryzować także ludzi głębokiej wiary: wykorzystywać dobra materialne po to, aby zapewnić sobie pokój w duszy, promować sprawiedliwy podział bogactwa, aby nikomu nie zabrakło środków niezbędnych do życia i zachowania ludzkiej godności. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani, aby dzielić się tym, co mamy, i aby czynić to niezależnie od tego, ile posiadamy. Potrzebna jest jedynie postawa wspaniałomyślności, otwartości na drugiego człowieka i jego potrzeby. Chciwość zabija miłość, zamyka ludzkie serca na to, co najważniejsze – na człowieka” („Ewangelia 2010”, Edycja Świętego Pawła).

Jezus mówi bardzo wyraźnie o bezpośrednim związku tego, w jaki sposób korzystamy z dostępnych nam środków doczesnych, z tym, co nas czeka w życiu wiecznym. „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?”. To słowa o wielkim znaczeniu. To słowa mówiące, że każde nasze działanie, każda nasza decyzja w sprawach ziemskich, doczesnych, ma swe konsekwencje w wymiarze wiecznym. To nie są dwie niezależne od siebie sfery. Dlatego nie sprawdza się w ostateczności stara ludzka taktyka służenia dwom panom - wyraźnego rozdzielania tego, co robię dla Boga i tego, co robię dla siebie.

„Nie możecie służyć Bogu i mamonie”. Nie możecie mieć dwóch systemów zasad życiowych - tego dla Boga, od wielkiego dzwonu i tego na co dzień, na własny użytek. „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz