piątek, 3 września 2010

Nihil novi

Redaktor naczelny jednego z polskich dzienników wrócił z urlopu i z przerażeniem odkrył, że według trzech polskich tygodników opinii sytuacja w Polsce na linii państwo-Kościół jest dramatyczna. Dla państwa. "Polski Kościół gnębi państwo" - dowiedział się z jednego czasopisma. W innym wyczytał, że "Polska to kraj katolickiej opresji i niewoli". A w trzecim znalazł enuncjacje byłego zakonnika na temat niebezpieczeństw, jakie niesie dzieciom oddawanie ich przez rodziców na wychowanie Kościołowi.

Zaraz mi się przypomniały tłumy rodziców, które widziałem podczas inauguracji roku szkolnego w nowej katolickiej i w dodatku prowadzonej przez zakonników szkole. Gdyby poważnie potraktować słowa byłego zakonnika, trzeba by tych wszystkich ludzi uznać za zbrodniarzy, którzy własnym dzieciom zgotowali los najgorszy z możliwych. W dodatku jeden z szefów zakonu otwarcie mówił, iż otwierana właśnie placówka stawia sobie trzy cele: dobrze uczyć, dobrze wychowywać (a właściwie pomagać rodzinie w wychowaniu) i dobrze formować po chrześcijańsku. W moim złośliwym umyśle natychmiast zrodziła się sugestia, że może były zakonnik powinien teraz założyć antyzakon, który będzie miał charyzmat ochrony dzieci przed katolickim wychowaniem. Może nawet powinno być prawnie zakazane powierzanie dzieci zakonnikom?

Kurcze, znów to samo. To już było. Co prawda nie w moich tekstach, ale w rzeczywistości. Takie pomysły i idee nie tylko głośno prezentowano, ale nawet usiłowano wprowadzać w życie w wielu miejscach i czasach na świecie. Czyli nie wymyśliłem niczego nowego. Nihil novi sub sole. Jedyna pociecha, że były zakonnik też okazał się wtórny. Ale co to za pociecha? Marniutka.

Skoro już zacząłem odkrywać powtarzalność myśli, faktów i idei, szybko wykryłem, że tocząca się ostatnio w Polsce z taką zażartością dyskusja na temat procentowej zawartości Kościoła w państwie i na odwrót, też nie jest niczym nowym. Ona się toczy od wieków. Ba, od tysiącleci. Bo gdy jedni skupiają się na słowach Jezusa, że królestwo Jego nie jest z tego świata i tylko w jedną stronę interpretują wezwanie "Oddajcie Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga", drudzy przytomnie zauważają, że Jezus kazał jednak to królestwo budować tu i teraz. Nie przeciwko czy w izolacji od państwa.

Kto dzióbnął trochę historii wie, że linia styczna państwa i Kościoła jest bardziej wiotka i delikatna niż pajęczyna. Łatwo ją nie tylko zerwać, ale również łatwo ją lekkim dmuchnięciem wygiąć w jedną lub drugą stronę. A takich dmuchaczy po obu stronach nigdy nie brakowało. Bo zarówno po stronie państwa, jak i po stronie Kościoła zawsze byli, są i będą ludzie, którzy uznają, iż warto własne znaczenie wzmocnić mocą czerpaną z tej drugiej strony...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz