czwartek, 2 września 2010

Przyłapany

Czuję się przyłapany. Zwłaszcza, że częściowo sam się przyłapałem, choć nie bez czynnej pomocy, a może nawet inicjatywy ze strony komputera. Bo to komputer mi zasugerował, coś w rodzaju: "To już było". I okazało się, że miał rację.

Chodzi o wczorajszy post. Okazało się, że niemal to samo co wczoraj, 1 września, napisałem rok temu, 2 września. Niemal identyczne refleksje wpisałem w związku z przypadającym na środę 22 tygodnia zwykłego w ciągu roku fragmentem Ewangelii według św. Łukasza. Nawet przykład z życia podałem ten sam!

Wnioski mogą być tylko dwa. Albo zostałem klasykiem, któremu nie pozostaje nic innego, jak cytować samego siebie... ;-) albo po prostu się "wyprztykałem". Klasykiem nie jestem. Więc pozostaje tylko wniosek, że dotychczasowa formuła się wyczerpała. Dopóki nie nabędę nowego, głębszego i na nowo "odkrywczego" spojrzenia na teksty codziennych perykop ewangelijnych, muszę zrezygnować z ich komentowania. Tym ważniejsze to, że i tak raz w tygodniu będę musiał do jednego z mediów komentarz do Ewangelii przygotowywać. Więc trzeba unikać spłaszczającej wszystko rutyny.

Widać pora "stukać" w inny niż dotąd sposób. Najbliższy czas będzie więc na tym blogu czasem szukania. Szukania o czym i w jaki sposób. Szukania nowych treści i nowych form.

A swoja drogą, to bardzo głupie i nieprzyjemne uczucie, gdy człowiek odkrywa, że wpadł w pętlę i eksploatuje własne schematy myślowe... U wielkich artystów pewnie się to nazywa kryzysem twórczym. Dobrze więc nie być wielkim artystą. Można bezkarnie i bez zawstydzenia przyznać się, że wobec groźby jałowości opuszcza się dotychczasowy utarty tor i włazi na bezdroża, ryzykując liczne potknięcia, a może nawet upadki.

Jedno jest pewne. To nie Ewangelia utraciła swoją nowość i atrakcyjność. To jedynie mówiącemu o niej zabrakło (miejmy nadzieję, że chwilowo) pomysłów i sformułowań...

No to od jutra zaczynamy poszukiwania i wędrówki w nieznane...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz