środa, 29 września 2010

W uchu igielnym

"Jeżeli nie będzie zgody na wprowadzenie przejrzystości działań, zachowań, systemu odwoławczego, czyli możliwości dwuinstancyjnego decydowania, to wtedy trzeba sobie powiedzieć wprost – zamknijmy Komisję Majątkową i zakończmy ten proceder. Do końca roku - powiedział w Radiu ZET o działalności kościelnej Komisji Majątkowej Grzegorz Schetyna". Świetnie. Tylko małe pytanie: Czyjej zgody miałby nie być? Odnoszę wrażenie, że wypowiedź Pana Marszałka ma charakter sugerujący.

Myślę, że jeśli chodzi o stanowisko Kościoła katolickiego w tej materii, to całkiem dobrze jego istota została wyrażana w oświadczeniu rzecznika archidiecezji krakowskiej. Są tam takie sformułowania:

"Informujemy, że Archidiecezji Krakowskiej zależy na wyjaśnieniu wszystkich nieprawidłowości związanych z odszkodowaniami za mienie zagrabione w czasach PRL, a uzyskanymi przez kościelne osoby prawne działające na jej terenie. W imię przejrzystości oświadczamy, że wszystkie instytucje Archidiecezji będą, o ile zajdzie taka potrzeba, współpracować z organami państwowymi w celu wyjaśnienia oskarżeń o bezprawne działania osób reprezentujących kościelne osoby prawne przed Komisją Majątkową przy MSWiA. Archidiecezja dystansuje się od osób, które przy okazji prowadzenia spraw prawnych mogły dopuścić się nieuczciwości celem osiągnięcia osobistych korzyści. Instytucje kościelne działały w tych sprawach w dobrej wierze i pragną nadal służyć społeczeństwu przez dzieła charytatywne, opiekę nad bezdomnymi, chorymi i samotnymi, a także działalnością na polu wychowawczym".

Jak słusznie przypominają dzisiaj media, Komisja Majątkowa składa się 50 na 50 procent, czyli pół na pół, z przedstawicieli rządu i przedstawicieli Kościoła. Pod jej każdą decyzją jest tyle samo podpisów reprezentantów państwa, co reprezentantów Kościoła. Niestety, media nie przypominają, że inicjatywa utworzenia tego specyficznego ciała leżała po stronie państwa, nie po stronie Kościoła.

Wbrew temu, co się teraz wbija narodowi do głów, poszkodowanym w wyniku działań Komisji jest Kościół. Została nadużyta jego dobra wola i zaufanie do władz państwowych.

Poszkodowany jest Kościół, jako wspólnota wierzących. Wspólnota realizująca swoją misję na ziemi także za pomocą dóbr materialnych. Wspólnota, która w swej misji ma między innymi świadczenie potrzebującym dzieł miłosierdzia. Od pierwszych chwil swego istnienia Kościół, jako wspólnota wyznawców Jezusa Chrystusa, dysponował dobrami materialnymi. I od początku były z nimi kłopoty. Już w pierwszych latach po Zmartwychwstaniu Chrystusa dochodziło do awantur przy rozdawaniu jałmużny, niektórzy czuli się pokrzywdzeni. Dlatego Apostołowie ustanowili diakonów, którzy wówczas w ich zamyśle mieli być specjalistami od sprawiedliwego zarządzania majątkiem kościelnym.

Zawsze też było pełno chętnych do zawładnięcia tą wspólnotową własnością Kościoła. Jak choćby w czasach, gdy zarządzał nią diakon Wawrzyniec. Zmuszany do oddania całego majątku kościelnego przedstawicielowi rzymskiej władzy o imieniu Walerian poprosił o trochę czasu. Kiedy nadszedł oznaczony dzień, Wawrzyniec zgromadził wszystką biedotę Rzymu, którą wspierała gmina chrześcijańska. Miał przy tym wypowiedzieć słowa: "Oto są skarby Kościoła!" Zawiedziony tyran kazał zastosować wobec niego wyjątkową katuszę - Walerian nakazał rozciągnąć go na żelaznych rusztach i wolno podgrzewać i piec żywcem w ogniu. A kto choć trochę zna dzieje Kościoła wie, że ręce po kościelne dobra wyciągały wielokrotnie najrozmaitsze władze. I niejednokrotnie już rozpowszechniano mity na temat bogactw Kościoła. Dlatego pewien poseł, który dzisiaj coś opowiadał o 100 miliardach złotych, nie jest oryginalny.

Komisja Majątkowa zgodnie z ustawą, na mocy której powstała, powinna zakończyć swoją działalność osiemnaście lat temu. Czemu nie zakończyła i czemu nadal istnieje, wiedzą dobrze reprezentanci wszystkich rządów, które przez te prawie dwie dekady sprawowały w Polsce władzę.

Majątek Kościoła jest własnością wspólnoty. To wspólnotom Komisja Majątkowa z różnym powodzeniem zwraca część ukradzionego im ponad pół wieku temu mienia. Warto o tym pamiętać.

Z Ewangelii wiadomo, że gdy Jezus chodził z Apostołami po ziemi palestyńskiej, ich wspólnota również miała majątek, nad którym pieczę sprawował Judasz. Z zapisów ewangelicznych wiemy, że ulegał pokusie i z trzosu podkradał. Jezus nie bez powodu mówił, że dobra materialne utrudniają osiągniecie zbawienia. Utrudniają, ale nawet najuboższy według reguły zakon, aby wypełniać swoją misję, musi się nimi posługiwać. Rzecz w tym, jak się nimi wspólnota wierzących i każdy jej konkretny przedstawiciel posługuje. Jeśli posługuje się zgodnie z wolą Bożą, nie utknie w uchu igielnym.

A napisałem to wszystko z powodu telefonu od jednej telewizji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz