niedziela, 26 września 2010

Wobec nieszczęścia

Być może są ludzie, którzy nigdy nie doświadczyli wielkiego nieszczęścia. Ale już tu mamy do czynienia z niejednoznacznością i względnością. Co to znaczy wielkie nieszczęście? Śmierć najbliższej osoby? Choroba? Zdrada? Niepowodzenie w interesach? Utrata całego dobytku w wyniku jakiegoś kataklizmu lub ludzkiego działania? Można tak wymieniać jeszcze długo. Wielkość nieszczęścia zależy od doświadczającego go człowieka.

Jak człowiek zachowuje się wobec nieszczęścia? Jak powinien się zachować?

Bywa, że nieszczęście, które człowieka spotyka, ujawnia w nim nieznane wcześniej pokłady dobra i miłości. Doświadczając bólu i cierpienia człowiek podejmuje ogromny wysiłek przezwyciężenia ich właśnie w ten sposób - obdarzając innych najlepszym, co ma w sobie.

Bywa, że człowiek doświadczony nieszczęściem szuka ucieczki przed nim w obojętności. Próbuje żyć dalej tak, jakby się nic nie stało. Buduje wokół siebie zimny świat, pozornie rzeczywisty, a tak naprawdę pełen fikcyjnych zachowań, słów, zdarzeń, obrazów.

Bywa wreszcie, że w zderzeniu z nieszczęściem człowiek wybucha straszną nienawiścią - do wszystkich i do wszystkiego. Z sobą włącznie. Szukając jej rozładowania na przykład w bezkompromisowym szukaniu winnych, faktycznie ją w podsyca i umacnia.

Te postawy są możliwe zawsze, niezależnie od "obiektywnej" wielkości nieszczęścia.

Zastanawiające, że w Nowym Testamencie nie ma prób szukania (innych oprócz Judasza) winnych ukrzyżowania Jezusa. Nie robi tego ani Maryja ani żaden z Apostołów. Logika podpowiada, że takie próby były. Zresztą dzieje Kościoła są potwierdzeniem, że idea szukania winnych śmierci Jezusa była w nim obecna (jak się dobrze przyjrzeć, to nie zanikła całkiem). Tymczasem ani w Ewangeliach, ani w Dziejach Apostolskich, ani w listach nie ma tonu rozliczeniowego. Nawet faktyczni sprawcy - Rzymianie - nie są obwiniani.

Zmartwychwstały Jezus też nie zajmuje się rozliczeniami. A mógłby...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz