sobota, 11 września 2010

Radość w odwrocie

Czy chrześcijaństwo jest smutne czy radosne w swej istocie? Jakie jest jego podstawowe przesłanie? Co wyjątkowego, unikalnego, niespotykanego głosi? Jakie jest największe święto chrześcijańskie? Smutne czy radosne? Czego świat z chrześcijańskiego przesłania od samych jego początków nie potrafi przyjąć? Z przyjęciem czego w swej wierze mają bardzo duże trudności ludzie, którzy z całym przekonaniem uważają się za chrześcijan?

Zmartwychwstania! Zwycięstwa Jezusa Chrystusa nad cierpieniem i śmiercią! To jest prawda wiary chrześcijańskiej, którą - przynajmniej w założeniach - mamy nie tylko czcić największym świętem w roku, ale świętować ją w każdą niedzielę.

Czy prawda o Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, które jest zapowiedzią naszego zmartwychwstania, jest ze swej istoty radosna czy smutna? To oczywista oczywistość - to prawda najradośniejsza z radosnych. Prawda, która pozwala całkowicie inaczej podejść do wszystkiego, co nas tu na ziemi spotyka.

Dlaczego więc - zwłaszcza dzisiaj - chrześcijaństwo jawi się jako religia ludzi smutnych i zbolałych? Dlaczego za postawę prawdziwie chrześcijańską uważa się tą, która charakteryzuje się miną nieszczęśliwą i cierpiętniczą? Dlaczego lansuje się i promuje jako wzorcową, postać chrześcijanina skupionego na własnych nieszczęściach?

Mam wrażenie, że sporo jest dzisiaj katolików wszelkich stanów, którzy w wędrówce za Chrystusem utknęli na Golgocie (i to wcale nie pod krzyżem, ale gdzieś w połowie drogi na szczyt). Tymczasem dzieje zbawienia dokonanego przez Jezusa, Bożego Syna, nie kończą się straszną i przerażającą śmiercią na krzyżu. Po Wielkim Piątku i Wielkiej Sobocie przyszło to, co najważniejsze - Zmartwychwstanie Pańskie.

Wydaje mi się, że z wygodnictwa często rezygnujemy w naszym chrześcijaństwie z wchodzenia na szczyt Golgoty i cichaczem człapiemy na dół, aby skupiać się w nieskończoność na opłakiwaniu nieopisanej straty, jaką jest dla ludzkości śmierć posłanego przez Boga Zbawiciela. Tak nas to wyczerpuje, że nie mamy sił nie tylko biec radośnie zobaczyć pusty grób, cieszyć się Zmartwychwstaniem, ale nawet na serio w nie uwierzyć.

Nie mam racji? Oby. Ale już tyle razy widziałem brak radości na twarzach stłoczonych w kościele wiernych w dniu Wielkanocy, że obawiam się, iż jednak tak bardzo się nie mylę. Zresztą, wystarczy zajrzeć do śpiewników kościelnych. Ile w nich smutnych pieśni na czas Wielkiego Postu, a ile prawdziwie radosnych na okres Wielkanocy? Na smutno mamy i Drogi Krzyżowe i Gorzkie Żale i kazania pasyjne. A na radośnie?

Świat ma dzisiaj dosyć własnych smutków i zmartwień. Od chrześcijaństwa spodziewa się tego, czego nikt więcej nie ma - prawdziwego powodu do radości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz