czwartek, 23 grudnia 2010

Dzień przed Wigilią

Dwudziesty trzeci grudnia. To nie jest łatwy dzień. Dzień tuż przed Wigilią. Jeszcze nie Wigilia, ale już prawie... O czym tu można mówić, w takim dniu? Zwłaszcza, że przecież już od wielu dni właściwie wszystko, co się da w tym tuż przedświątecznym czasie powiedzieć, już zostało powiedziane.

Temat karpia wyeksploatowany na wszystkie możliwe sposoby.

Z choinką to samo. Czasami nawet bardzo oryginalnie i nowatorsko, jak u Szymona Hołowni, który stwierdził, że choinka, to „Drzewko odcinane od korzeni, wywożone ze swego naturalnego środowiska, a następnie obwieszane masą świecidełek i łakoci, czczące Boże Narodzenie cichym umieraniem w zabójczych dla siebie warunkach”.

Więc może opłatki? O nich też już każdy powiedział, co mógł. A gdzieś wyczytałem, że coraz bardziej upowszechnia się nowy zwyczaj kupowana oprócz białych, także kolorowych opłatków. Te kolorowe podobno przeznaczone są dla zwierząt.

A właśnie. Co ze zwierzętami? Dowiedziałem się, że w tym roku medialnego rozgłosu nabrała nie tylko akcja ratowania karpia przed świątecznym losem. W związku z upowszechniającym się stopniowo zwyczajem tworzenia tak zwanych żywych szopek, gdzieś w Polsce już organizowany jest protest w obronie zwierząt, które mają ponoć przeżywać katusze z powodu udziału właśnie w takim przedsięwzięciu. Pewnie dlatego na wszelki wypadek w szopce w pewnym bardzo zacnym miejscu nie będzie żywych słoni, tylko sztuczne. A swoją drogą, czy w Betlejem były słonie, gdy Jezus się tam rodził? To bardzo ciekawy temat. Więc może by o tym felieton tuż przed Wigilią napisać?

Skoro już jestem przy kwestii zwierzęcej, to przypomniało mi się, że według legend i baśni zwierzęta w dniu Wigilii mówią ludzkim głosem. Ciekawe, co miałyby nam do powiedzenia? Na przykład – skoro mamy się z nimi dzielić opłatkiem - jakie mogłyby nam złożyć życzenia? Czego mógłby nam życzyć pies, kot, chomik, świnka morska, papuga, żółw i cała reszta zwierzęcego towarzystwa, które spotykam w czasie odwiedzin kolędowych, niejednokrotnie słysząc, że to również członkowie rodziny?

Zaraz, zaraz, może by tak chociaż na koniec felietonu dzień przed Wigilią spoważnieć? I na przykład całkiem serio dotknąć tematu życzeń, które składamy innym ludziom łamiąc się z nimi opłatkiem? Może by się zastanowić, na ile te życzenia są szczere, przemyślane, autentyczne, a na ile sztampowe lub zawierające nasze oczekiwania pod adresem tych, którym je składamy, zamiast rzeczywistych wyrazów życzliwości wobec bliźniego?

To ja się jeszcze zastanowię, o czym by tu na dzień przed Wigilią...

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz