czwartek, 30 grudnia 2010

Świat przeciwko mnie

"Nikt mnie nie kocha". "Nikt mnie nie rozumie". "Wszyscy się ode mnie odwracają". "Nie chcą mnie nigdzie przyjąć". I jeszcze kilka setek podobnych. Wielkie oskarżenie o wykluczenie. Skąd my to znamy?

To bardzo wygodne ogłosić, że świat mnie wyklucza. Bo w konsekwencji mogę ogłosić, że ja - godząc się na to wykluczenie - wykluczam świat. Jak Iwan Karamazow, który co prawda nie wykluczał i nie odrzucał Boga, ale odrzucał i wykluczał świat. Taki, jak Bóg stworzył.

Podobno kończący się właśnie rok był w Unii Europejskiej między innymi rokiem walki z wykluczeniem społecznym. Coś mi się wydaje, że bardzo często jednym z powodów faktycznego wykluczenia, którego doznaje człowiek, jest jego wewnętrzna decyzja, aby uciec w wykluczenie. Decyzja, która niejednokrotnie wynika z pychy. Z poczucia, że jestem lepszy. Że dlatego świat mnie wyklucza, bo jest zły.

Mam wrażenie, że wielu myli bycie znakiem sprzeciwu dla świata z chętnym przyzwoleniem na wykluczenie. A zdanie Jezusa "Królestwo moje nie jest z tego świata" traktują jak zwolnienie z chrześcijańskiego obowiązku budowania królestwa Bożego na tym świecie. Najłatwiej nastawić się na przetrwanie w sytuacji wykluczenia ze świata, a potem w poczuciu własnej doskonałości mościć się w Królestwie Niebieskim.

Gorzej, jak się okaże, że z wejściem do niego z pozycji dobrowolnie wykluczonego nie będzie wcale tak łatwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz