czwartek, 16 grudnia 2010

Przed Bogiem i historią

Szesnasty grudnia to dla mnie od prawie trzydziestu lat dzień, w którym przypominam sobie, jak siedziałem w zatrzymanym niespodziewanie między Katowicami a Brynowem pociągu elektrycznym. Nie wiedziałem, marznąc w wagonie, że właśnie w kopalni „Wujek”, pod którą byłem poprzedniego dnia, padają strzały w stronę strajkujących przeciwko stanowi wojennemu górników.

Szesnasty grudnia to dzień, w którym myślę o odpowiedzialności. O odpowiedzialności ludzi za ich czyny, słowa, decyzje. Także o swojej odpowiedzialności za to co robię, co mówię, jak się zachowuję.

Właśnie znalazłem w mediach informację, że niektórzy spośród skazanych po długoletnich procesach za udział w pacyfikacji kopalni „Wujek” w 1981 roku wyszli na wolność po odbyciu połowy kary. Za dobre sprawowanie. Przyszła mi do głowy myśl – czy oni naprawdę ponieśli odpowiedzialność za to, co kiedyś zrobili? Czy ponieśli ją z punktu widzenia ich ofiar, rodzin zabitych wtedy górników? Ale też, czy oni sami mają poczucie, że ponieśli odpowiedzialność za to, co wtedy, dwadzieścia dziewięć lat temu robili? Czy w ogóle poczuwają się do odpowiedzialności?

A co z odpowiedzialnością tych, którzy sprawili, że oni w ogóle w kopalni „Wujek” się zjawili i strzelali do górników? Czy oni poczuwają się do odpowiedzialności? Czy są gotowi ją ponieść? Czy rzeczywiście w minionych latach zrobiono wszystko, aby ją ponieśli?

Ale nad tym wszystkim pojawia się jeszcze jedna myśl. Czy my, tu w naszych ziemskich, doczesnych warunkach, jesteśmy w stanie ponosić pełną odpowiedzialność za swoje działania? Czy mamy tu mechanizmy, które sprawiają, że ludzie odpowiadają za to, co robią?

Nie tylko politycy lubią mówić, że są odpowiedzialni przed Bogiem i historią. Słabo znam historię, ale mam wrażenie, że jeśli chodzi o ponoszenie przed nią realnej odpowiedzialności, to działa raczej słabo. Wydaje mi się, że historia tak bardzo stała się interpretacją minionej rzeczywistości, że nie ma w niej ani miejsca ani sprawnych mechanizmów, sprawiających, że ludzie faktycznie ponoszą przed nią odpowiedzialność za to, jak postępują.

Co wobec tego z odpowiedzialnością przed Bogiem?

Mam wrażenie, że jej dzisiaj nie doceniamy. Że traktujemy ją podobnie, jak odpowiedzialność przed historią. Jako rodzaj fikcji, gwarantującej bezkarność i dającej bezpieczeństwo wszystkim, którzy decydują się na zło.

To błąd. Nie da się uciec od odpowiedzialności przed Bogiem. Choćby nie wiem jak szybko i sprytnie usiłowało się przed nią uciec. Bóg jest miłosierny, ale to nie znaczy, że przestał być sprawiedliwy.

Tekst wygłoszony na antenie radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz