niedziela, 26 grudnia 2010

Paradoksalność

Paradoksalnie w święto Świętej Rodziny, Jezusa, Maryi i Józefa, stanąłem wobec kwestii małżeństw z problemem bezpłodności, a mówiąc wprost i bezpośrednio, bezdzietności. Mam zresztą wrażenie, że samo poczucie paradoksalności sytuacji już świadczy o pewnym schematyzmie w moim myśleniu o sprawie.

Dziś tylko zasygnalizuję pewne aspekty.

Rzecz jest o tyle istotna, że jak wskazują statystyki, problem bezpłodności, a więc w konsekwencji bezdzietności, dotyka coraz większą liczbę małżeństw. Wiadomo, że in vitro nie może zyskać aprobaty Kościoła (wcale nie przede wszystkim dlatego, że są zarodki nadliczbowe, ale dlatego, że jest ingerencją w naturalny porządek rzeczy, czego póki co w Kościele wcale nie akcentujemy, a co stać się będzie musiało podstawowym argumentem, gdy metoda zostanie doprowadzona do etapu, w którym nie będzie ani mrożenia ani selekcji zarodków).

Wskazywanie jako naturalnego wyjścia z sytuacji bezpłodności i bezdzietności adopcji jest poważnym błędem uproszczenia. Adopcja nie jest (i być nie może) równoznaczna z naturalnym rodzicielstwem. Przede wszystkim nie jest właściwym rozwiązaniem dla wielu małżeństw. To misja, do której nie każda para małżeńska niemająca dzieci z powodu bezpłodności, jest zdolna. Mam wrażenie, że w Kościele brakuje tej świadomości, lecz powszechne jest myślenie traktujące adopcję jako naturalne wyjście dla każdej przeżywającej dramat bezdzietności pary małżeńskiej. To nie jest naturalne i oczywiste rozwiązanie problemu i pomocy ludziom przeżywającym dramat bezpłodności.

Odnoszę również wrażenie, że istnieje ogromna potrzeba dowartościowania jako powołania chrześcijańskiego również małżeństwa bezdzietnego. Tymczasem widzę dość często traktowanie - zwłaszcza przez księży - takich małżeństw jako gorszych. A przecież w nich również działa łaska sakramentu. A przecież ich wzajemna miłość, choć nie przynosi widzialnego owocu w postaci potomka, nie jest mniej warta niż miłość dzieciatych małżonków. Wydaje mi się, że gdybyśmy potrafili docenić ten rodzaj powołania życiowego, nie sugerując od razu egoizmu małżonków bezdzietnych, mielibyśmy łatwiej w kwestii in vitro.

Ale jak powiadam. Sam się łapię na absolutnie schematycznym, by nie powiedzieć szablonowym, myśleniu o małżeństwie i rodzinie. I pojawienie się tego tematu w dniu, w którym Kościół oddaje cześć Świętej Rodzinie odbieram w kategorii paradoksu. A to chyba jednak nie jest paradoks.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz