wtorek, 28 grudnia 2010

Przywiązanie do obrazu

Zasadniczo nie przepadam za oglądaniem ekranizacji książek, które wcześniej przeczytałem. Stresuje mnie nieprzystawalność tego, co widzę na ekranie, do obrazu, który podczas lektury stworzyłem sobie w wyobraźni. Właściwie nigdy nie zdarzyło się dotychczas, aby wizja reżysera była choć trochę zbliżona do tego, co sam sobie "wymalowałem". Łącznie, a może nawet przede wszystkim, z doborem aktorów odtwarzających poszczególne postacie. Na palcach jednej ręki mogę policzyć przypadki, w których aktor lub aktorka choć trochę odpowiadali moim wyobrażeniom o konkretnej postaci.

Sytuacja jest o tyle trudna, że przyszło mi żyć w czasach, gdy narzucanie ludziom konkretnych obrazów świata i rzeczywistości jest zjawiskiem powszechnym. A cóż dopiero jeśli chodzi o fikcję literacką ;-)

Mam też jeszcze jeden problem. Podobnie jak wszyscy wierzący, mam również wypracowany obraz Boga, który noszę w duszy, w sercu i umyśle. No i mam świadomość, że przyjdzie moment, w którym okaże się, na ile ten obraz jest zgodny z prawdą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz