środa, 1 grudnia 2010

Zemsta pana R. (22)

Opowieść bez klucza

Michał sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. To znaczy dlaczego zadzwonił do R. i opowiedział mu o propozycji, jaką otrzymał od Prezesa. Wcale nie zamierzał tego robić. Zdawał sobie też sprawę, że R. może się czuć wyrolowany, że to Michał wybił się na pewien rodzaj samodzielności, otrzymując kierownictwo świetnej placówki. Dzwonienie do niego w tej sytuacji wyglądać może na zwykłe chamstwo. A jednak Michał w pewnym momencie po prostu wziął telefon i zadzwonił do R., bo musiał z kimś o tym wszystkim porozmawiać, a nikt oprócz R. nie przyszedł mu do głowy.

- R.?

- Cześć Michał - w głosie R. była taka doza rezerwy, że Michał natychmiast zrozumiał heroizm niedawnego kumpla z pokoju, polegający na odebraniu tego telefonu.

- Możemy pogadać?

- Potrzebujesz rady na nowym miejscu? - obcesowo zapytał R., ale uznał, że lepiej tak, niż udawać, że nic się nie stało.

- W pewnym sensie tak - przyznał Michał, trochę na oślep.

- No to wal - R. poczuł, że ma przewagę. Ze zdziwieniem zauważył, że sprawia mu to przyjemność.

- Prez zaprosił mnie na jakieś spotkanie w wąskim gronie... - zaczął Michał i zawiesił głos. R. milczał. Nie wydał z siebie żadnego zachęcającego dźwięku.

- Chodzi o to - podjął znowu Michał, - że był jakiś dziwacznie tajemniczy. Zaprosił na spotkanie, ale nie chciał przez telefon powiedzieć, kiedy i gdzie.

- To ciekawe - zauważył R.

- Ale to nie wszystko - Michał miał wrażenie, że właśnie rzuca się w przepaść. R. znów milczał.

- Prez kazał mi ciebie wybadać. Mówił, że doszły go słuchy, że masz jakieś problemy, z którymi nie potrafisz sobie poradzić. Kazał mi się zorientować, czy to się nie odbije negatywnie na firmie.

R. milczał z uporem, świadom, że nie ułatwia Michałowi sytuacji. Coś mu jednak szeptało, żeby się nie odzywał. Zdusił więc w sobie chęć zadania pytania, które świdrowało mu w mózgu. Pytanie brzmiało: "Po co, gnojku, mi to mówisz?".

- Nie myśl, że to jest prowokacja z mojej strony. Po prostu czuję, że w coś jestem wplątywany - mówił teraz pospiesznie Michał. - Boję się, że usiłują mnie w coś wrobić, a potem wyrzucą, jak szmatę.

- Spokojnie. Ja sobie z moimi problemami radzę, więc i ty dasz radę - odezwał się nagle R. tonem doświadczonego terapeuty.

- Ale nie masz do mnie pretensji? - wybuchnął Michał.

- Do ciebie? A o co? - pogodnie zapytał R. Naprawdę było mu w tym momencie tak lekko, że mógłby fruwać pod sufitem.

- Słuchaj, twoim zdaniem powinienem iść na to spotkanie? - Michał szukał kogoś do podzielenia się lękiem, który go trawił od kilku godzin.

- Oczywiście! - R. brzmiał tak autentycznie, że aż się sam przestraszył. - To może być dla ciebie szansa jedyna w życiu.

- Ale trochę się boję - Michał już nie kontrolował tego, co mówi.

- Nie bój się. Co ci się może stać? Przecież cię nie zjedzą, a możesz wejść w środowisko...

- No to pójdę. Ale potem ci wszystko opowiem, dobrze?

R. zakaszlał w odpowiedzi. Pomyślał, że trzeba było nagrać tę rozmowę. Postanowił nauczyć się włączać niepostrzeżenie w swojej komórce nagrywanie.

- Jak będę wiedział, gdzie i kiedy to spotkanie, dam ci znać - obiecał Michał. R. znowu zakaszlał.

- Musisz chyba jakieś tabletki wziąć - zatroskał się Michał.

- Masz rację. Idę czegoś poszukać. Cześć - R. nagle zakończył rozmowę i zaczął szukać w szufladzie instrukcji obsługi telefonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz