środa, 5 września 2012

Telewizja produktowa

Nie mogę powiedzieć, że nie jestem kibicem. Jestem. Okazjonalnym. Interesuję się sportem doraźnie, zwłaszcza wtedy, gdy dotyczy sukcesów odniesionych przez Polaków, ale także wtedy, gdy mam okazję obserwować zawody sportowe, w których w sposób szczególny okazuje się ludzkich hart ducha, wytrwałość, konsekwencja. Dlatego tak bardzo irytuje mnie fakt, że nie mogę w Polsce obejrzeć w telewizji żadnej transmisji z paraolimpiady.

W kontekście powyższych deklaracji teoretycznie nie powinno mnie szczególnie dotykać zamieszanie wokół telewizyjnej transmisji najbliższego meczu polskich piłkarzy. Po prostu nie zapłacę i nie będę oglądał ich występu. Wynik poznam z Internetu. Pamiętając ostatnie dokonania boiskowe naszych kopaczy, mam podstawy przypuszczać, że niewiele stracę.

A jednak mam wrażenie, że obie decyzje publicznej telewizji, zarówno ta o rezygnacji z transmitowania paraolimpiady (choć transmituje ją ponad sto telewizji na całym świecie), jak i odmowa zakupu dla widzów meczu z Czarnogórą, mają wspólne źródło. I wcale nie jest nim rzeczywisty fatalny stan finansów telewizyjnych publicznych kanałów w naszym kraju. Jest nim, w moim odczuciu, pewien sposób patrzenia na rolę telewizji w Polsce dzisiaj przez ludzi decydujących o jej kształcie. A jeszcze bardziej - wydaje mi się - wynikają one z określonego typu postrzegania odbiorcy. Niestety, próbując oglądać TVP1 i TVP2 dochodzę do wniosku, że nie jest to sposób postrzegania pochlebny dla widzów.

Mam wrażenie, że w publicznej telewizji przeważa myślenie produktowe, a nawet towarowe, bez jakiegokolwiek odniesienia do misji. Problem jest szczególnie drażliwy, bo w moim odczuciu produktem i towarem nie są w tej układance telewizyjne programy, lecz my - odbiorcy. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz