Kilka dni temu nuncjusz apostolski w Polsce abp Celestino Migliore do
wychowawców seminaryjnych powiedział m. in., że dziś potrzeba bardziej
niż kiedykolwiek chrześcijan, którzy wierzą w Chrystusa; potrzeba ich
bardziej, niż osób, które na wszelkie sposoby wychwalają chrześcijaństwo
i bronią chrześcijańskiej kultury i moralności, choć to oczywiście też
jest ważne.
"Aby mieć takich właśnie chrześcijan, musimy
formować kapłanów nie tylko na „obrońców” chrześcijaństwa, ale przede
wszystkim na ludzi, którzy jako pierwsi wierzą w Chrystusa" - dodał.
Cytował
też Rémi Brague'a, który jest przekonany, że cywilizacja
chrześcijańskiej Europy została zbudowana przez ludzi, których celem
wcale nie było budowanie „cywilizacji chrześcijańskiej”, lecz raczej
zbudowali ją ludzie, którzy po prostu chcieli głęboko wierzyć w
Chrystusa i zachowywać się w sposób spójny z tą wiarą.
"Taką
Europę zawdzięczamy tym ludziom, którzy wierzyli w Jezusa Chrystusa, a
nie osobom, które wierzyły jedynie w pewien system wartości i instytucji
społecznych przyniesionych przez chrześcijaństwo. On sam tych
pierwszych nazywa „chrześcijanami”, a tych drugich –
„chrystianistami”...".
Powiedział też rzecz oczywistą i banalną, o której dzisiaj chyba wielu zapomniało:
"Chrystus
nie przyszedł, aby tworzyć nową cywilizację, ale aby zbawić ludzi
wszystkich kultur. To, co nazywamy „cywilizacją chrześcijańską”, nie
jest niczym innym, jak pewnym całościowym zbiorem efektów wtórnych,
jakie osobista wiara w Chrystusa wnosi w kulturę danej społeczności.
Takie skutki niekiedy pomagają ukonkretnić wiarę w Jezusa, ale też jest
prawdą, że często są związane z warunkami czasowymi i budzą ryzyko
zamiany osobistej wiary w Jezusa na przywiązanie do tradycji czy
systemów, które de facto są już mocno skostniałe".
Nie dalej, jak wczoraj, Benedykt XVI tłumaczył francuskim biskupom:
„Rozwiązywania
diecezjalnych problemów duszpasterskich nie można ograniczać do kwestii
organizacyjnych, jakkolwiek są one ważne – mówił Ojciec Święty. –
Zachodzi niebezpieczeństwo, że położy się nacisk na dążenie do
skuteczności przez swoistą «biurokratyzację duszpasterstwa», skupiając
się na strukturach, organizacji i programach, które mogą stać się
«odniesieniem dla samych siebie». Miałyby one wówczas niewielki wpływ na
życie chrześcijan, którzy oddalili się od regularnych praktyk.
Ewangelizacja wymaga natomiast wyjścia od spotkania z Panem w
modlitewnym dialogu, a następnie skupienia się na świadectwie dawanym,
by pomóc naszym współczesnym rozpoznawać i odkrywać znaki obecności
Boga”.
Nie ma co udawać. Zajmowanie się "zbiorem efektów
wtórnych" w imię skuteczności "duszpasterskiej" idzie nam o wiele
lepiej, niż prowadzenie ludzi do spotkania z Bogiem i osobistej wiary w
Jezusa Chrystusa, którzy przyszedł zbawiać, a nie tworzyć nową
cywilizację. Rola strażnika systemu wartości może się jawić jako
atrakcyjniejsza niż misja świadka Jezusa Chrystusa, który kazał kochać
nieprzyjaciół i jadał nawet w domach ludzi kolaborujących z
okupantem... stukam.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz