środa, 9 stycznia 2013

Czyja wina?

Rozmowy na życie (5)


Przysiadł się i zaczął bez żadnych wstępów mówić.


"Od lat różni spece i rozmaite autorytety przekonywały mnie, że jeśli odbiorca nie zrozumiał przekazu, to wina leży przede wszystkim po stronie nadawcy, bo źle go sformułował i sformatował. Inaczej mówiąc, wpajano mi, że jeśli jakiś czytelnik albo słuchacz, widz, internauta, nie zakumał, o czym do niego rozmawiam, to winny jestem ja.


Długo byłem skłonny częściowo się z tym poglądem zgadzać. Długo uznawałem, że muszę się starać, aby mój przekaz był tak skonstruowany, żeby trafił do wszystkich i był przyjmowany w umyśle odbiorcy jako idealna kopia mojej własnej wypowiedzi.


W pewnym momencie jednak zorientowałem się, że w ten sposób rażąco ograniczam możliwości zarówno treściowe, jak i formalne przy budowaniu przekazu. Spłaszczam tematy i obniżam poziom. Szerokim łukiem omijam wszystko, co wymaga nie tylko elementarnej wiedzy, odrobiny kulturalnego obycia, ale również inteligencji wyższej niż u pantofelka.


Zrodził się we mnie bunt.


Najpierw sam sobie powiedziałem, że nie po to tyle lat uprawiam ten zawód, żeby na koniec przygotowywać sztucznie przyprawioną papkę dla idiotów.


Następnie przedstawiłem tę tezę moim szefom. Nie powiem. Wysłuchali mnie z zainteresowaniem. A potem jeden z troską, ale nie bez źle skrywanego zadowolenia, powiedział, że cieszy się, że sam dostrzegłem w sobie symptomy wypalenia i postanowiłem zakończyć karierę w podległych mu mediach".


Przyjrzałem się mu w słabym świetle, które nam towarzyszyło. Jego twarz, a może nawet bardziej sylwetka, wydały mi się znajome. Nie mogłem jednak przypomnieć sobie nazwiska.


"Co pan teraz robi?" - zapytałem, chcąc przerwać coraz bardziej ciążącą nam obu ciszę.


"Miałem zostać rzecznikiem w jednym urzędzie, ale mnie wydymali i zatrudnili innego kolegę z branży, którego szwagier jest tam dyrektorem. Więc założyłem firmę PR-owo-doradczą...".


"I co, odnalazł się pan jakoś?" - spróbowałem wejść w jego położenie.


Wyprostował się nagle, jakby ktoś wylał na niego wiadro lodowatej wody, obrzucił mnie spojrzeniem i odchodząc bez pożegnania powiedział głośno sam do siebie: "Co ja takiego zrobiłem światu, że wciąż trafiam na idiotów?". stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz