Rozmowy na życie (5)
Przysiadł się i zaczął bez żadnych wstępów mówić.
"Od
lat różni spece i rozmaite autorytety przekonywały mnie, że jeśli
odbiorca nie zrozumiał przekazu, to wina leży przede wszystkim po
stronie nadawcy, bo źle go sformułował i sformatował. Inaczej mówiąc,
wpajano mi, że jeśli jakiś czytelnik albo słuchacz, widz, internauta,
nie zakumał, o czym do niego rozmawiam, to winny jestem ja.
Długo
byłem skłonny częściowo się z tym poglądem zgadzać. Długo uznawałem, że
muszę się starać, aby mój przekaz był tak skonstruowany, żeby trafił do
wszystkich i był przyjmowany w umyśle odbiorcy jako idealna kopia mojej
własnej wypowiedzi.
W pewnym momencie jednak
zorientowałem się, że w ten sposób rażąco ograniczam możliwości zarówno
treściowe, jak i formalne przy budowaniu przekazu. Spłaszczam tematy i
obniżam poziom. Szerokim łukiem omijam wszystko, co wymaga nie tylko
elementarnej wiedzy, odrobiny kulturalnego obycia, ale również
inteligencji wyższej niż u pantofelka.
Zrodził się we mnie bunt.
Najpierw
sam sobie powiedziałem, że nie po to tyle lat uprawiam ten zawód, żeby
na koniec przygotowywać sztucznie przyprawioną papkę dla idiotów.
Następnie
przedstawiłem tę tezę moim szefom. Nie powiem. Wysłuchali mnie z
zainteresowaniem. A potem jeden z troską, ale nie bez źle skrywanego
zadowolenia, powiedział, że cieszy się, że sam dostrzegłem w sobie
symptomy wypalenia i postanowiłem zakończyć karierę w podległych mu
mediach".
Przyjrzałem się mu w słabym świetle, które
nam towarzyszyło. Jego twarz, a może nawet bardziej sylwetka, wydały mi
się znajome. Nie mogłem jednak przypomnieć sobie nazwiska.
"Co pan teraz robi?" - zapytałem, chcąc przerwać coraz bardziej ciążącą nam obu ciszę.
"Miałem
zostać rzecznikiem w jednym urzędzie, ale mnie wydymali i zatrudnili
innego kolegę z branży, którego szwagier jest tam dyrektorem. Więc
założyłem firmę PR-owo-doradczą...".
"I co, odnalazł się pan jakoś?" - spróbowałem wejść w jego położenie.
Wyprostował
się nagle, jakby ktoś wylał na niego wiadro lodowatej wody, obrzucił
mnie spojrzeniem i odchodząc bez pożegnania powiedział głośno sam do
siebie: "Co ja takiego zrobiłem światu, że wciąż trafiam na idiotów?". stukam.pl
środa, 9 stycznia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz