Patrząc na mnożenie przez ludzi przepisów, kodyfikacji, zarządzeń,
kodeksów, trybunałów i deklaracji nie sposób uciec od pytania, w jakim
celu stanowią oni prawo.
Oczywiście, zaraz można się
spodziewać dłuższych lub krótszych wykładów na temat konieczności
regulacji życia społeczeństw. Dysertacji na temat zabezpieczenia dobra
poszczególnych ich członków. Opowieści o ochronie dobra przed złem.
Akademickich wywodów przesyconych cytatami o ochronie osoby.
Tymczasem
Cyceron już dawno przyznał, że prawo stawia dobro ogółu ponad
dobrem jednostki. Mało tego. Tworzył apelujące figury retoryczne,
pokazujące wewnętrzną sprzeczność pewnego typu podejścia do prawa:
"Bądźmy niewolnikami prawa, abyśmy mogli być wolni". A Andrzej Frycz
Modrzewski posunął się nawet do stwierdzenia, że "Bez praw nie może być
prawdziwej wolności".
W rzeczywistości, prawa stanowione
przez ludzi najczęściej mają jeden podstawowy cel. Zmierzają do ochrony
interesów konkretnych wąskich grup, a czasami nawet tylko jednostek. Do
uprzywilejowywania jednych kosztem drugich. Do podważania sensowności
intuicyjnych zachowań oczywistych dla większości ludzi i narzucenia im
sposobu postępowania korzystnego jedynie dla nielicznych. Do
ograniczania wolności, w myśl reguły sformułowanej przez Monteskiusza:
"Wolność to prawo czynienia wszystkiego, na co pozwalają prawa".
Nie
miał on zresztą złudzeń, czym naprawdę jest ludzkie prawodawstwo:
"Prawa są jak pajęczyny, poprzez które przedostają się wielkie muchy, a w
których więzną małe".
Trzymając się tych zoologicznych
odniesień można stwierdzić, że ludzkie prawa mają taki cel, jaki
miałyby prawa tworzone przez pająki we współpracy z wielkimi muchami. Po
to, aby wpadały w nie małe muchy. stukam.pl
sobota, 26 stycznia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz