piątek, 16 kwietnia 2010

Dwutorowość

Znicze płonące w Warszawie przed Pałacem Prezydenckim stoją karnie w równych prostokątach. Po ścieżkach między nimi raz po raz przemykają harcerze, już to dodając, już to usuwając kolejne przyniesione przez ludzi symbole ich żałoby, szacunku, współczucia i współuczestnictwa w tym tak drastycznym dokonywaniu się na naszych oczach wielkiej, podręcznikowej historii.

Nie od razu tak było. Przez wiele godzin znicze, świece i kwiaty kładzione były chaotycznie, bez żadnego uporządkowania. Nie było też żadnych barierek, a ludzie tłoczyli się w bezładzie tak bardzo, że gdy ktoś zemdlał, nie mogła się do niego przedostać karetka pogotowia.

Oglądam w CNN Polaków, którzy płynną angielszczyzną wyjaśniają dziennikarzowi, dlaczego stoją tak licznie na Krakowskim Przedmieściu. Po dziennikarzu widać, że jest pod ogromnym wrażeniem tego, co właśnie relacjonuje.

Nawet największa tragedia nie zatrzymuje biegu czasu. Ziemia nie przestaje się obracać dookoła swojej osi ani krążyć wokół słońca. Ludzie przystają na dłuższą lub krótszą chwilę, ale nadal muszą jeść, spać, pracować, odpoczywać. Smucić się, ale też się cieszyć. Przeżywać żałobę, ale też z nadzieją patrzeć w przyszłość.

Już we wtorek ktoś mi zwrócił uwagę, że prowadziłem przegląd prasy w radiu zbyt smutnym głosem. Zdałem sobie sprawę, że ilość łez jest ograniczona. A i ludzka wytrzymałość na silne emocje też ma swoje granice.

Nawet największa tragedia nie zatrzymuje biegu życia. Nawet po stracie najbliższej osoby nie można zamieszkać na cmentarzu. Trzeba po pogrzebie wrócić do domu, między żywych i razem z nimi żyć normalnie. Dokładnie tak. Normalnie. To nie znaczy żyć tak, jakby się nic nie stało. Przeżyty dramat, ból, cierpienie, trzeba włączyć w swoją codzienność. Potraktować jako naturalną część swojej egzystencji. Jako element drogi do zmartwychwstania.

Słyszałem kiedyś wielkie pretensje rodziny zmarłego człowieka do zarządcy cmentarza, że tydzień po pogrzebie usunął z nowego grobu zwiędłe wieńce i kwiaty oraz wypalone znicze. „Ja państwa rozumiem, ale porządek musi być” - odpowiedział zarządca. Znicze zapalane w tych dniach przed Pałacem Prezydenckim i w wielu innych miejscach w całej Polsce też trzeba będzie pozbierać, usunąć, wywieźć. Nie mogą tam pozostać na zawsze. I nie ma się co gorszyć, że z powodu ich ogromnej ilości być może do sprzątania zostanie użyty ciężki sprzęt.

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

1 komentarz:

  1. Dokładnie. To jest sedno sprawy, trzeba iść dalej.. Mimo wszystko

    OdpowiedzUsuń