czwartek, 10 czerwca 2010

Grzechy i oglądalność

Pewien znany zakonnik umieścił kilka dni temu w swoim profilu na Facebooku następującą wiadomość: „Dzisiaj w (tu nazwa pewnego kanału telewizyjnego) program o Grzechu przeciwko Duchowi Świętemu i grzechu wiecznym. Mojego autorstwa brrrrrrr...To znaczy program mojego autorstwa a nie grzech rzecz jasna. Chociaż gdyby chodziło o mój grzech, to pewnie wzrosłaby oglądalność...”.

Hmmm. Coś w tym jest, pomyślałem sobie. Lubimy zajmować się cudzymi grzechami. Zaraz mi się skojarzyło, że w trwającej właśnie kampanii wyborczej o grzechach i niedociągnięciach poszczególnych kandydatów dowiadujemy się nie od nich samych, lecz od ich przeciwników. Kandydaci zasadniczo się chwalą. Jedni bardziej, drudzy mniej. A przecież byłoby uczciwiej, gdyby kandydat wyszedł do wyborców i w kulturalnej formie zawiadomił ich: „Mam takie a takie zalety oraz takie a takie wady”. Mógłby też powiedzieć, na czym się zna, a na czym się nie zna, co mu dobrze wychodzi, a co źle…

Rozmarzyłem się. Przepraszam. Przecież dzisiaj trzeba się tylko chwalić. Nawet szukając pracy trzeba skonstruować tak zwane CV w postaci wielkiej pochwały samego siebie. Nic dziwnego, że pracodawcy coraz częściej, zanim przyjmą kogoś do roboty, szczegółowo przeglądają Internet poszukując o kandydacie wszelkich informacji, zwłaszcza na serwisach społecznościowych. Byliby przecież wyjątkowo naiwni, gdyby opierali się tylko na autoreklamie potencjalnych pracowników.

Z tym mówieniem całej prawdy o wadach i zaletach szczególnie niedobrze jest właśnie w reklamie. A właściwie w tym, co dzisiaj reklamę udaje. Bo gdy rodziła się definicja reklamy, to ustalano, że ma ona być rzetelną informacją o produkcie. Dzisiaj żeby dowiedzieć się choć odrobinę prawdy o tym czy tamtym towarze, trzeba mieć wyjątkowo dobry wzrok albo silne szkło powiększające. A i to nie zawsze wystarcza. Szczególnie bawią mnie programy telewizyjne, w których zwraca się uwagę na przekład na tak zwaną drugą stronę reklam usług finansowych rozmaitych instytucji. A chwilę później bez żadnej żenady te same kanały telewizyjne owe reklamy emitują.

Nie jest łatwo przyznawać się do swoich niedociągnięć, błędów, grzechów. Nie zawsze i nie wszędzie należy to też robić. Ale są sytuacje, w których rzetelne przedstawienie siebie jest potrzebne. Ze względu na innych. Zwłaszcza wtedy, gdy ta wiedza o konkretnym człowieku potrzebna im jest do podjęcia jakiejś ważnej decyzji.

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz