Kiedy kilka lat temu ks. Jacek Stryczek namówił grupę ludzi, aby w Wielki Piątek chodzili wszędzie z dość dużymi krzyżami, media pokazywały to jako ciekawostkę. Bo to rzeczywiście coś zwracającego uwagę - człowiek, który po ulicy, do lekarza, do pracy idzie z widocznym z daleka krzyżem. Niektórzy dziennikarze próbowali zgłębić sens takiej "manifestacji", ale szło im średnio. Bo też właściwie po co łazić wszędzie z krzyżem?
Polscy biskupi, którzy zebrali się w Olsztynie, wydali właśnie "Stanowisko Konferencji Episkopatu Polski w sprawie obecności symboli religijnych w przestrzeni publicznej (w kontekście decyzji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Lautsi vs. Włochy)". "Krzyż jest podstawowym symbolem chrześcijaństwa, znakiem odkupienia i zbawienia, ofiary ponoszonej dla innych, symbolem miłości i miłosierdzia, a także cierpienia i zwycięstwa nad śmiercią. Dla wszystkich chrześcijan jest bezcennym znakiem i dlatego umieszczany jest nie tylko w domach i mieszkaniach, ale także w miejscach pracy, nauki i kultury. Korzenie europejskie są chrześcijańskie. Krzyż widnieje na wielu flagach państwowych, jest także symbolem organizacji charytatywnych i społecznych (np. Czerwony Krzyż, krzyż harcerski itp.)" - przypomnieli.
Napisali też uspokajająco, że społeczeństwa o chrześcijańskiej tradycji nie powinny obawiać się umieszczania krzyża w miejscach publicznych, także tam, gdzie uczą się dzieci i młodzież. Krzyż przecież przypomina nam o godności człowieka, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Mówi o miłości Boga do człowieka, która znalazła w nim swój najgłębszy wyraz.
A jednak krzyż ma ostatnio "pod górkę". O. Joachim Badeni w swej ostatniej książce, zatytułowanej "Uwierzcie w koniec świata! Współczesne proroctwo o powtórnym przyjściu Chrystusa" wymieniając różne przejawy działania Antychrysta, stwierdza m. in., że jedną z prób jego aktywności na małą skalę jest likwidacja krzyża w miejscach publicznych. "Ktoś powiedział ostatnio, że krzyż nie powinien wisieć w szkole, powinien być w sercu. To bardzo ładne powiedzenie" - mówi znany dominikanin, wywołując zdumienie swojej rozmówczyni. "Ojciec się z nim zgadza?". "Wręcz przeciwnie. To jest bardzo chytre powiedzenie. Bądźcie pobożni, miejcie krzyż w swoich sercach. Oczywiście nikt nie będzie miał krzyża w sercu, człowiek, wykonując codzienne obowiązki, zapomni o nim za pięć minut" - stwierdza z uderzającym realizmem o. Badeni. "Natomiast na ścianie krzyż wisi stale i ciągle przypomina...".
"Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje" - powiedział Jezus. Trzeba przyznać, że to dość specyficzny sposób na zdobywanie zwolenników. Codziennie brać krzyż? Ks. Stryczkowi udało się namówić parę osób do wzięcia krzyża zaledwie na jeden dzień. I to wyjątkowy.
Jakie jest uzasadnienie "propozycji" Jezusa? To rozmowa, która poprzedza słowa o braniu krzyża. Jest tylko jeden powód, dla którego wzięcie krzyża ma sens. Ze względu na Jezusa. Ze względu na to, kim On jest. Jeśli ktoś wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, weźmie krzyż. Jeśli nie wierzy - nie zrozumie sensu codziennego brania krzyża. Bez tej wiary nie da się zrozumieć słów Jezusa: "Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa". Po prostu się nie da.
niedziela, 20 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz