niedziela, 27 czerwca 2010

Z pozycji siły

Dwie pozornie przypadkowe informacje z ostatnich dni:

"Policja belgijska przeprowadziła rewizję w kurii arcybiskupstwa Bruksela-Mechelen w związku z oskarżeniami wobec duchownych o pedofilię.

- Prokuratura została ostatnio poinformowana o oskarżeniach, zarzucających nadużycia wobec nieletnich popełnione przez pewną liczbę duchownych - poinformował rzecznik belgijskiej prokuratury Jean-Marc Meilleur. Dodał, że rewizję przeprowadzono w celu "poparcia lub nie" tych oskarżeń.

Arcybiskup Brukseli-Mechelen jest jednocześnie prymasem Belgii. Od początku roku funkcję tą pełni arcybiskup Andre-Joseph Leonard.

Po innych krajach kryzys związany z tuszowanymi przez lata przypadkami pedofilii dotarł także do Belgii. W kwietniu papież Benedykt XVI zdymisjonował biskupa Brugii Josepha Vangheluwe, który przyznał się do seksualnego wykorzystywania chłopca w latach 80. Po tym wydarzeniu do niezależnej belgijskiej komisji badającej takie przypadki napłynęło blisko 300 skarg.

Arcybiskup Leonard zapowiedział, że nigdy więcej nie będzie "milczenia i zatajania" skandalu pedofilii i dodał, że dymisja biskupa Brugii dowodzi, że Kościół katolicki chce "odwrócić kartę".

W maju episkopat Belgii poprosił o wybaczenie za wszystkie przypadki pedofilii, których dopuścili się przedstawiciele Kościoła, a także za milczenie i brak odpowiedniej reakcji ze strony hierarchii" - poinformowała Polska Agencja Prasowa.

Druga wiadomość jest taka: "Nowiny24 piszą o mieszkańcu Rakszawy w woj. podkarpackim, któremu nieznany sprawca pomalował sprejem elewację domu. Wszystko dlatego - twierdzi poszkodowany - że ogrodził swoją posesję, a tamtędy właśnie parafianie zrobili sobie skrót do kościoła. Podczas mszy padły ostre słowa na temat ogrodzenia.

Jak czytamy w Nowinach24, proboszcz Józef Fila miał powiedzieć: "Robi krzywdę innym utrudniając przejście do kościoła! W tamtym roku byłem u niego święcić mu kapliczkę. Kto teraz do ciebie przyjdzie pod tę kapliczkę!".

Proboszcz nie wymienił niczyjego nazwiska, ale wszyscy od razu zorientowali się o kogo chodzi.

Pierwszej nocy po kazaniu nieznani sprawcy pomalowali sprejami elewację domu i budynku gospodarczego. Pojawiły się też napisy "złodziej” i "zrób bramę”.

Poszkodowany twierdzi, że pozbycie się malowideł będzie go kosztować blisko 7 tys. zł. Sprawę zgłosił na policji. Oprócz tego za pośrednictwem adwokata zwrócił się do proboszcza z żądaniem przeprosin. 14-dniowy termin minął we wtorek, a mężczyzna przeprosin nie usłyszał. Teraz mówi, że proboszcza pozwie do sądu o zniesławienie.

- Nie atakuję Kościoła, tylko żądam przeprosin od księdza. Przez jego słowa stała mi się krzywda, a moje dobre imię, jakim cieszyłem się na wsi zostało zniszczone - mówi, cytowany przez Nowiny24.

Ksiądz Józef Fila, proboszcz parafii przepraszać jednak nie zamierza i gotowy jest spotkać się z Prucnalem w sądzie. Twierdzi, że nikogo nie wymieniał z nazwiska, a takich przypadków jest więcej".

Pokusa głoszenia Ewangelii o zbawieniu z pozycji siły nie jest niczym nowym. "Gdy dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: ”Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?”. Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka".

To trudne przyjąć do wiadomości, że pójście za Jezusem nie tylko nie upoważnia do potępienia wszystkich, którzy Go nie chcą przyjąć, ale jeszcze wymaga rezygnacji z wygodnego urządzania się na tej ziemi, z budowania na ziemskich powiązaniach, z oglądania się za siebie. Trzeba porzucić wszystko, aby iść za Jezusem. A w zamian - mimo poczucia mocy - nie wolno nawet spalić ogniem z nieba jednego opornego miasteczka... ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz