poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Córka

Kroniki letnie

- To jest jakieś szaleństwo! Nigdy się na to nie zgodzę!
- Nie zapominaj, że ona jest dorosła i sama podejmuje decyzje.
- Co z tego, że jest dorosła, skoro podejmuje nieracjonalne decyzje? Moim obowiązkiem jest ją chronić zawsze i wszędzie. Przecież nadal jest moim dzieckiem! Dorosłą czy nie, wciąż ją tak samo kocham...
- Jeśli kogoś kochasz, dajesz mu wolność.
- Ale ona nie wie, co z tą wolnością zrobić! Ona sama się jej chce pozbyć. Przecież to, co chce zrobić, to jakby poszła na zawsze do więzienia. Dobrowolnie!
- Nie przesadzaj. Klasztor to nie więzienie.
- Ten, do którego ona chce iść, bardzo więzienie przypomina. W dodatku jest za granicą. Nie dość, że praktycznie nie będę mogła jej widzieć, to jeszcze będzie tak daleko ode mnie. Nie wiem, co się z nią stało. To nie jest pobożność, to jest jakiś skrajny radykalizm religijny, fundamentalizm! Skąd jej się to wzięło? Ja jej tak nie wychowałam!
- A co jeżeli naprawdę usłyszała głos Boga? Chcesz walczyć z Bogiem?
- Bóg mi ją dał, więc dlaczego teraz miałby mi ją zabierać? Wiązałam z nią takie nadzieje, a ona chce całe życie przesiedzieć za murami. Bez rodziny. Bez ukochanego człowieka. Bez dzieci. I co my zrobimy z tym, domem, który dla niej budowaliśmy?
- Zadaj jej te pytania.
- Już sto razy zadawałam! A ona robi taką dziwną minę i mówi, że znalazła coś o wiele cenniejszego. Ją coś chyba opętało...
- Nie dramatyzuj. Przecież zanim zapadnie ostateczna decyzja, jeszcze będzie wiele lat prób, wiele możliwości wycofania się... Ale to ona musi sprawdzić, czy się nie pomyliła...
- Ona, ona... A co ze mną? Czy ja nie mam prawa oczekiwać w niej oparcia na stare lata?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz