piątek, 13 sierpnia 2010

A jednak można

W Polskę jedziemy...

Supraśl. Czyli ekumenizm praktyczny. Niełatwy. Rano od prawiłem Mszę w kościele katolickim (jednym z dwóch), który jeszcze kilkadziesiąt lat temu był świątynią ewangelicko-augsburską. Ksiądz Stanisław, pochodzący z Supraśla, opowiadał mi obraz z czasów wojny, którego nie potrafi zapomnieć, jak to rosyjski żołnierz siedział na wierzy tego kościoła luterańskiego i odpiłowywał krzyż. Odpiłowany krzyż spuścił na inach na ziemię, a tam go wraz z innymi zniszczył.

Po Mszy przeszedłem się uliczkami, przyglądając się porannemu życiu wschodniego miasteczka polskiego. Sporo tych "wczorajszych", jak na miesiąc abstynencji... Ale poza nimi wokół pewien szczególny rodzaj niespiesznego spokoju.

Przechodząc koło monastyru usłyszałem śpiew. Wszedłem. W małej cerkwi trwała liturgia. Mnisi, kilka kobiet, jeden mężczyzna. Niewiele rozumiałem z liturgii, z podziwem patrzyłem na niezwykle liczne znaki krzyża i pokłony. Poza mnichami trzy osoby przystąpiły do Komunii, inni spożywali prosforę.

To może głupie, ale chwilami, obserwując celebrujących, miałem wrażenie, że nie wszyscy przykładają się do sprawowania liturgii z pełnym zaangażowaniem. Chwilami jakbym widział niektórych znajomych księży, odprawiających Mszę, jak rutynowy obowiązek...

Ale mimo to czuło się w tej liturgii i trudnych (także w odbiorze), monotonnych śpiewach, realną obecność sacrum.

Gdy już można było, odwiedziłem wystawę ikon w muzeum, które jest oddziałem Muzeum Podlaskiego. Coś niesamowitego! Okazuje się, że można pokazać mnóstwo ikon w taki sposób, że człowiek nie jest znużony, a tym bardziej znudzony, lecz wzruszony. Oglądanie tej wystawy (oglądanie to nie jest właściwe słowo) dla mnie było przeżyciem... religijnym. I okazją do myśli, że w pewnym sensie utrata tego sposobu podejścia do spraw wiary, jakim jest ikona, z powodu podziałów w chrześcijaństwie, nie powinna mieć miejsca. A druga myśl była taka, że chciałoby się widzieć w ten sposób prezentowane zbiory sztuki katolickiej.

Pomyśleć, że podstawą tej wystawy w Supraślu są ikony odebrane przemytnikom przez celników...

Byłem też przy grobie arcybiskupa Mirona, który zginął w katastrofie 10 kwietnia.

Wystawa, którą obejrzałem i grób arcybiskupa Mirona w pewnym sensie wyznaczyły następny punkt mojej wędrówki, ale o tym jutro.

A na zakończenie jeszcze o barze "Jarzębinka" i regionalnych przysmakach. Kiszka ziemniaczana i babka ziemniaczana. Mniaaaaaam! Dopiero potem uświadomiłem sobie, że jest w nich boczek, a przecież dziś piątek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz