sobota, 28 sierpnia 2010

Trzeba było powiedzieć

Kroniki letnie

- Witamy w domu po dwumiesięcznej nieobecności. Zapraszam do limuzyny...
- O, kwiaty, jak miło, dziękuję!
- To dla talentu, który nie dał się zakopać i nareszcie pokazał się światu. Opowiadaj, jak ci tam było, kochana. Pozwiedzałaś? Odpoczęłaś? Bo w to, że odniosłaś sukces, nie wątpię.
- Nie miałam czasu na zwiedzanie i odpoczywanie. To był bardzo pracowity czas. Poza tym nie chciałam marnować czasu. Przecież nie pojechałam tam na wakacje, tylko do pracy!
- No tak, ale przecież nie samą pracą człowiek żyje...
- A wy tu w domu, mam nadzieję, też nie zmarnowaliście czasu?
- Oczywiście, a o co ci chodzi konkretnie?
- Rozumiem, chcecie mi zrobić niespodziankę, żebym wszystko sama zobaczyła...
- Niespodziankę?
- No już nie rób takiej niepewnej miny. Na pewno mi się będzie podobało.
- Podobało?
- Oj, już dłużej nie udawaj.
- Ja niczego nie udaję. Pojęcia nie mam, co masz na myśli.
- Jak to co? Remont mieszkania.
- Remont mieszkania?
- Myślałam, że wykorzystasz moją nieobecność, aby w końcu zrobić ten remont, o którym tyle mówiliśmy. Przecież to wymarzona sytuacja, gdy w domu jest o jedną osobę mniej.
- Ale, ale...
- Naprawdę nie przyszło ci to do głowy?
- Bo widzisz, nawet o tym przez chwilę pomyślałem, ale doszedłem do wniosku, że bez ciebie nie warto zaczynać, bo przecież na pewno będziesz chciała osobiście ustalić kolory, rozmieszczenie nowych ścianek, wybrać umywalkę do łazienki... A poza tym, jak chciałaś, żebym ten remont robił pod twoją nieobecność, to mogłaś powiedzieć. Czemu płaczesz?
- Bo ty sam wiele razy mówiłeś, że jak się kogoś naprawdę kocha, to słowa są niepotrzebne. "Kto kocha, wie czego chce ukochana osoba" - powtarzałeś.
- Ależ kochana, nie wyciągaj pochopnych wniosków. Ja cię przecież bardzo kocham, ale nie siedzę w twojej głowie i nie wiem, co tam akurat ci do niej przyjdzie. Tyle razy rozmawialiśmy przez internet. Mogłaś chociaż dać jakiś sygnał...
- Sygnał, sygnał! Od ilu miesięcy rozmawialiśmy o remoncie? I kto mówił, że najlepszy czas na remont jest wtedy, gdy domownicy gdzieś wyjadą? Sam to mówiłeś. Więc się nie dziw, że się spodziewałam...
- To może zrobimy tak. Wezmę w przyszłym tygodniu urlop i zabierzemy się za ten remont.
- Teraz to ja nie chcę żadnego remontu! Mogę dalej mieszkać jak w psiej budzie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz