środa, 11 sierpnia 2010

Przesyt i pierogi

W Polskę jedziemy…

Z powodu okropnego gorąca zamiast w Toruniu znalazłem się w Płocku. Jakoś nie mogłem wykrzesać z siebie ochoty do podążania śladami Kopernika. W Płocku skierowałem kroki do katedry pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Świątynia uważana jest za najstarszą budowlę sakralną na Mazowszu, ale jej obecny wygląd to efekt przebudowy przeprowadzonej na początku poprzedniego wieku. Wystrój ma więc w dużej części około stu lat. Nie ma w niej też oryginału tzw. Drzwi Płockich, a jedynie całkiem świeża kopia. Oryginał zdobi Sobór św. Zofii w Nowogrodzie Wielkim w Rosji. W podziemiach katedry spoczywają szczątki władców Polski – Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego.

Odwiedziłem też Muzeum Diecezjalne, gdzie oglądając wystawę “Chrystus w sztuce wykryłem u siebie przesyt. W ciągu dziesięciu dni odwiedziłem wiele zabytków i muzeów, widziałem wiele cennych eksponatów i chyba odbyło się to za szybko i zbyt intensywnie. W rezultacie z całej wystawy moją uwagę przykuły właściwie tylko dwie Piety z Drobina, a najwięcej czasu zajął mi obraz “Matka Boska Arabska albo sen Dzieciątka na pustyni”. Jego autorem jest Albert Aublet. Obraz powstał w 1898 r. Matka Boska jest na nim taka zwykła, taka ludzka… Kto nie widział, niech żałuje.

O przesycie, a może nawet pewnym kryzysie poznawczym upewniłem się, gdy postanowiłem zwiedzić starówkę. Idąc ulicą Grodzką w stronę Starego Rynku niespodziewanie zacząłem się z wielkim zapałem interesować menu proponowanym przez liczne tam restauracje, bary i kawiarnie. Obejrzałem pobieżnie ratusz i wróciłem do jednej z restauracji, która oferowała dużo różnych pierogów, m. in. z kurkami, z makiem i wiśniami, z soczewicą, szpinakiem albo z kaszą gryczaną. Fajny wystrój, pierogi podane bardzo atrakcyjnie, w misce ze skwarkami, z wielką drewnianą łychą, przekładało się je na podgrzany talerz, a jednak… Jednak musiałem się bardzo skupić i wysilić, aby poczuć i docenić ich smak. Z jakiego powodu? Z powodu pana kelnera. Łagodnie mówiąc, nie sprawiał wrażenia człowieka życzliwego innym przedstawicielom swojego gatunku. Niby był uprzejmy, ale było w tej uprzejmości i w całej jego postawie coś głęboko zniechęcającego.

Gryząc podsmażane pierogi o różnych smakach uświadomiłem sobie, że nawet najlepsze i pięknie podane danie z trudem przechodzi przez gardło, jeśli czegoś zabraknie w człowieku, który jest stawia przed tobą. Aż przestałem na chwilę jeść, gdy zdałem sobie sprawę, że to dotyczy również innych sytuacji. Na przykład głoszenia Ewangelii. Co z tego, że pokarm wielkiej wartości i pięknie podany, jeśli przynosi mi go naburmuszony duchowny albo świecki patrzący na mnie złym okiem?

Dopiero teraz, po wielu godzinach, zaczynam w pełni doceniać smak zjedzonych pierogów. I zastanawiam się, czy nawet po czasie odkryłbym ich znakomitość, gdyby nie to, że z rachunkiem przyszedł inny, o wiele sympatyczniejszy, szczerze uśmiechnięty kelner…

A przed opuszczeniem Płocka przekonałem się, że książkę “Uwierzcie w koniec świata”, będącą zapisem rozmowy z o. Joachimem Badenim da się kupić nie w diecezjalnej księgarni, lecz w sąsiednim empiku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz