środa, 25 sierpnia 2010

W środku

Kroniki letnie

- Zobacz, jakie piękne owoce!
- Rzeczywiście, wyglądają bardzo zachęcająco.
- Kupię pięć kilo.
- Aż tyle? Kochanie, nie za dużo?
- Skoro są takie piękne, to na pewno się szybko nie popsują. Zdążymy je zjeść, nic się nie bój. A trochę zaprawię.
- Słuchaj, a to nie jest to stoisko, o którym mówiła wczoraj mama?
- Nie, tamto było w innym miejscu hali. I pan taki miły sprzedaje...
- No dobrze, to ładujemy... Ja zaniosę od razu do samochodu.

Kilka godzin później.

- Tomek! Tomek, chodź tu, ratuj!
- Co się dzieje?
- Zobacz.
- Łe, obrzydliwe. Wyrzuć to. Nie, czekaj. Nie do zwykłych śmieci, bo się jeszcze po domu rozlezie! Tu, do tej reklamówki. Zawiążę ją.
- Trzeba chyba wszystkie sprawdzić, bo ja już rozcięłam prawie dziesięć i wszystkie takie same, pełne robaków. Fuj, patrzeć na to nie mogę. Niedobrze mi. Sprawdzisz resztę?
- Nie ma co sprawdzać. Wszystko trzeba natychmiast wywalić. Na pewno pozostałe są też pełne robactwa.
- Popatrz, a tak pięknie wyglądają po wierzchu.
- Podobne do ludzi. Po wierzchu eleganccy, a w środku skur... Chyba pójdę obiję tego sprzedawcę. Facet cynicznie sprzedaje za duże pieniądze takie ohydztwo.
- Tego rzeczywiście nie można tak zostawić. To trzeba chyba gdzieś zgłosić, do jakiejś inspekcji handlowej. Zadzwonisz?
- A taki był miły i uprzejmy. Taki pomocny...
- Ja też głupia jestem, że nie zajrzałam do środka. Przecież na innych straganach owoce były przepołowione, a na tym nie.
- Faktycznie!
- Że też ludzie potrafią być tacy obłudni. Uśmiechy, uprzejmości, a równocześnie podle cię oszukują. Chyba przestanę chodzić tam na zakupy...
- To chyba w ogóle musisz przestać wychodzić z domu, kochanie. Obłudników wszędzie pełno.
- Popatrz i to w takim katolickim kraju...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz