poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Dawniej niż dawno

W Polskę jedziemy

Pomysł, żeby w poniedziałek zwiedzać Gniezno jest z założenia durnowaty. Ale nikt nie powiedział, że wędrowiec musi być mądry. Dlatego zacznę od końca, a właściwie od środka, czyli od tego, co się dzieje w tym momencie (godz. 13.12). Siedzę właśnie w Biskupinie w jednym z barów i próbuję "Kluch na pyrach". W dwóch sąsiednich barach niestety po weekendzie zabrakło, bo jak się zdążyłem dowiedzieć, jest z tym sporo roboty, a nie da się długo przechowywać. W skrócie mówiąc, to niezłe smakowo danie, to tarte kluski ziemniaczane ze smażonym boczkiem albo kiełbasą i kapustą.

Dlaczego w Biskupinie, zamiast w planowanym wcześniej Gnieźnie? Bo w Gnieźnie w poniedziałek większość atrakcji pozamykana, zwłaszcza Muzeum Początków Państwa Polskiego (które i tak ma z powodu remontu ograniczoną ekspozycję do jednej wystawy, tej o prymasach).

Rozczarowany tym, co mnie spotkało w katedrze (opowiem o tym później), szedłęm ulicą Tumską w stronę Rynku gnieźnieńskiego, gdy wypatrzyłęm sklep firmowy z wyrobami benedyktyńskimi. Tam bardzo miła pani co prawda nie potrafiła mi wskazać drogi do wspomnianego wyżej muzeum, bo sama krótko w Gnieźnie mieszka i jeszcze nie miała czasu pozwiedzać, ale doradziła mi, bym na Rynku zajrzał do Informacji Turystycznej. Tu pani był niemniej uprzejma, a lepiej poinformowana, więc doradziła mi, aby w poniedziałek raczej zwiedził Biskupin i Wenecję, bo na pewno są czynne.

Idąc za jej radą wylądowałem w Biskupinie, gdzie dowiedziałem się za niespełna osiem złotych, że to, co pamiętam ze szkoły, iż Biskupin to prastara słowiańska osada, ma się nijak do rzeczywistości, bo wykopaliska i rekonstrukcje dotyczą wydarzeń sprzed prawie trzech tysięcy lat i odnoszą się do kultury łużyckiej. No i wychodzi, że człowiek ponad pół życia tkwił w błędzie. Co prawda nie do końca z własnej winy, ale jednak.

Jest w tym Biskupinie dużo do oglądania, a jeśli uda się z przewodnikiem, to naprawdę mnóstwo się człowiek dowie. Są rekonstrukcje, jest muzeum, jest scenografia do filmu "Stara Baśń" i ciekawe ekspozycje przyrodnicze. Jest nawet archeologia doświadczalna, która wyraża się m. in. w hodowli, uprawie i rozmaitych produkcjach, które dziś nazwalibyśmy rzemieślniczymi, według reguł sprzed wieków. Naprawdę warte zobaczenia, choć jak się okazuje, nie chodzi tu o Prasłowian.

Z kluchami na pyrach w brzuchu pora teraz wyruszyć do Wenecji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz