środa, 18 sierpnia 2010

Po równo

Kroniki letnie

- Noż, k... tak być nie może, albo jest na tym świecie jakaś sprawiedliwość, albo nie...
- Weź panuj nad sobą, za ścianą są moje dzieciaki.
- Sorry, ale tak mnie to uderzyło, że najchętniej rzuciłbym to wszystko w diabły. A być może faktycznie tak zrobię.
- Nie przesadzasz trochę?
- Ja przesadzam? To niby wszystko jest OK, że przychodzi jakiś gówniarz prosto po szkole i na dzień dobry dostaje tyle co ty, po prawie dwudziestu latach pracy? Wszystko gra i tylko ja się nie wiadomo o co rzucam?
- Z tego, co wiem, to ten gówniarz skończył z wyróżnieniem jedną z najlepszych uczelni w Stanach.
- I co z tego?! Ja nie miałem takiej szansy i skończyłem tylko zwykły polski uniwerek. Nie miałem wszystkiego podanego na tacy. Do wszystkiego musiałem dojść ciężką harówą. I za to teraz mam być karany?
- Dlaczego karany? Przecież zarabiasz kupę forsy.
- Ale on jeszcze niczego nie osiągnął, poza tym dyplomikiem, i już dostał tyle, co ja. Za nic. Za to, że miał łatwiej w życiu!
- Skończ to użalanie i spójrz na sprawę od strony firmy. Firma po prostu inwestuje w człowieka. Ma takie prawo.
- Ale...
- W ciebie też firma inwestowała przez całe lata. Dzięki niej masz tę wiedzę, którą masz...
- No ale porównaj wysiłek, jaki jak musiałem włożyć, a jaki włożył ten żółtodziób. On nie ma żadnego doświadczenia. Nic. Tylko ten dyplom i cholerną pewność siebie wobec szefów. Ale jak stanął wobec pierwszego problemu, to się przyszedł do mnie pytać, czy dobrze kombinuje.
- I co, źle kombinował?
- Zasadniczo szedł w dobrym kierunku. Ale w kilku szczegółach pobłądził.
- No widzisz, nie jest taki do niczego. I jak widać dalej chce się uczyć. Nie uważa się za równego tobie.
- Ale dlaczego zarabia tyle, co ja?
- O rany, ten znów swoje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz