Poszukałem w Internecie relacji z pielgrzymki dziennikarzy na Jasną
Górę, która miała miejsce niespełna miesiąc temu. Interesowały mnie
przede wszystkim omówienia kazania, jakie wygłosił wtedy abp Wacław
Depo, przewodniczący Rady ds. Środków Społecznego Przekazu Konferencji
Episkopatu Polski.
Znalazłem kilka dość szczątkowych
omówień tego wystąpienia. Natrafiłem jednak również na wideo z zapisem
całego, trwającego kwadrans, kazania częstochowskiego arcybiskupa.
Odsłuchałem i z przykrością stwierdziłem, że niektóre ze znalezionych
przeze mnie omówień są bardziej interpretacją niż streszczeniem.
Abp
Depo powiedział dziennikarzom m. in. "Jesteście świadkami codziennych
zmagań o prawdę w sercach i umysłach ludzi". Nie powiedział "Jesteście
uczestnikami codziennych zmagań o prawdę w sercach i umysłach ludzi".
Zaskoczyło mnie to. Ale też mocno zastanowiło.
Dziś wydaje mi się, że właśnie takie, a nie inne sformułowanie, użyte przez "biskupa od mediów" jest po prostu uczciwe.
Jako
dziennikarz, który uczył się tego zawodu spory kawałek czasu temu, mam
wbite w świadomość, że obowiązkiem dziennikarza jest to, co się
popularnie nazywa "dochodzeniem do prawdy" (choć w "Prawie prasowym"
dokładnie takiego sformułowania nie znajdziemy).
Przyglądam
się pracy wielu kolegów (w rozmaitym wieku) i ze smutkiem odkrywam, że
coraz większa jest grupa tych pracowników mediów, którzy zajmują się
czymś zupełnie innym. Nie ustalają prawdy. Nie jej szukają. A czego?
Szukają potwierdzenia z góry założonych tez, zbudowanych na szczątkowych
informacjach lub nawet bez jakiegokolwiek związku z faktami.
Nie
trzeba daleko szukać, aby zrozumieć, dlaczego snuję tego typu
refleksje. To widać w licznych wywiadach, w materiałach nazywanych
niejednokrotnie szumnie "śledczymi", coraz częściej także w zwykłej
"produkcji" reporterskiej. Bardzo drastycznie można się o tym przekonać
słuchając pytań zadawanych podczas wielu konferencji prasowych.
Dzisiaj
wysłannicy mediów coraz rzadziej zadają pytania otwarte. Coraz mniej
pada pytań w rodzaju "Co było? Gdzie było? Jak było?". Coraz częściej
słyszymy pytania zamknięte. W rodzaju "Czy było to a to? Czy było tu a
tu? Czy było tak?".
Nasilanie się tego rodzaju pytań w
pracy reprezentanta mass mediów jest dowodem, że przestaje on opisywać,
opowiadać rzeczywistość, lecz zajmuje się dopasowywaniem faktów do
pewnej istniejącej już wizji świata.
Ale to zajęcie nazywa się zupełnie inaczej. To nie jest dziennikarstwo. stukam.pl
piątek, 9 listopada 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz