Ci, którzy mnie trochę znają wiedzą, że na pytanie „Co u ciebie?”,
czasami odpowiadam „Czekam na Paruzję” albo, mniej teologicznie, „Czekam
na koniec świata”. Reakcje na takie stwierdzenie bywają różne.
Najczęściej moje odpowiedzi są traktowane jak żart. Chociaż zdarzają się
i tacy, którzy nie zbywają ich uśmiechem, ale niezbyt często. Popatrują
oni na mnie bystro i mówią: „Ja też”. Jakoś łatwiej nam od razu znaleźć
wspólne tematy.
Ostatnio pojawiły się alarmistyczne
doniesienia, że zamieszanie, jakie, przede wszystkim w mediach, powstało
wokół interpretacji kalendarza Majów, źle wpływa na dzieci. Ponoć się
nadchodzącego końca świata boją. „Coraz więcej dzieci naprawdę to
przeżywa. Mieliśmy chłopca, który na przerwie patrzył w niebo i szukał
znaków” – podzieliła się spostrzeżeniem jedna nauczycielka. Podobno
maluchy nakręcają się tym strachem przed finałem naszego świata na
przerwach, mają koszmarne sny, a sytuację pogarsza oglądanie
telewizyjnych wiadomości, w których roi się od katastrof, wojen i
wszelakich nieszczęść, a także przyswajanie reklam, w których niektóre
firmy wprost do kwestii końca świata się odwołują.
W
dodatku z całym problemem nie radzą sobie rodzice, bo albo są nieobecni
albo nie mają czasu i wystarczających argumentów, aby spokojnie z
dzieciakami, w których jak twierdzą specjaliści, nie wykształciło się
jeszcze myślenie abstrakcyjne, pogadać.
Moim zdaniem, do
listy przyczyn, które powodują dziecięce problemy z końcem świata,
trzeba dołożyć jeszcze jedną. Chodzi o to, że w przestrzeni naszego
zainteresowania i w tematyce zwykłych, codziennych rozmów oraz
refleksji, prawie całkowicie nie ma sprawy przemijania. Coraz więcej
ludzi wiedzie takie życie, jakby przemijanie zostało skutecznie usunięte
z naszej egzystencji. Jakbyśmy zostali z niego wyleczeni.
Gabriel
García Márquez napisał kiedyś: „Niech człek się żaden nie łudzi, że to,
co dopiero się budzi i ma nadejść, trwać będzie dłużej niż to, co sam
dotąd widział na oczy własne. [...] Bo wszystko mija jednako i właśnie
tak minąć musi”.
I nie chodzi wcale o straszenie końcem
świata dzieci i dorosłych. Chodzi o przywrócenie właściwej perspektywy
dla wszystkiego, co robimy na tym świecie. Pozytywnej perspektywy. Bo
przecież, jak napisał Hermann Hesse, „Piękno możliwe jest tylko w
przemijaniu”. A piękno, jak niedawno wspomniałem, jest nam, ludziom, w
życiu bardzo potrzebne. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
czwartek, 29 listopada 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz