Potrafimy rozdrabniać każdą sprawę w nieskończoność. Do poziomu
atomów albo jeszcze dalej. Wkładamy w to maksimum sił i zaangażowania.
Poświęcamy godziny, tygodnie, lata, dziesięciolecia. Jesteśmy w stanie
prowadzić taką aktywność przez pokolenia.
Po drodze
zapominamy, po co to wszystko. Środek staje się celem. Nazywanie tego
sztuką dla sztuki jest jednak nadużyciem. To wchodzenie w mrok bezsensu i
bezcelowości. Motywowane tylko jednym - pychą.
Mylimy
dbałość o szczegóły i dostrzeganie również drobnostek z rozdrabnianiem
rzeczywistości. Z rozczłonkowywaniem jej dla zaspokojenia wyłącznie
własnej ambicji.
Jezus Chrystus nie lekceważył, a tym
bardziej nie ignorował spraw i rzeczy małych. Nie mylił jednak nigdy
tego, co istotne, z tym, co bez znaczenia. Nie rozdrabniał. Nie
szatkował świata według swego uznania. Nie przepychał go przez sito
własnego ego. Nie liczył diabłów na główce od szpilki. Potrafił legion
złych duchów posłać w świnie. Nie marnował czasu i mocy na wyłapywanie
pojedynczych sług szatana.
A równocześnie nie wahał się iść w największe ostępy i chaszcze za jedną zagubioną owieczką... stukam.pl
sobota, 3 listopada 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz