Perspektywa doczesności niesłychanie ogranicza. Spłaszcza. Zawęża
horyzonty. Staje się czymś w rodzaju klatki, w której nawet niewielki
ptak nie jest w stanie rozwinąć skrzydeł. Zamyka możliwości. Sprawia, że
człowiek sytuuje się w wąskim kręgu drobnych, drugorzędnych spraw i
międli je na wszelkie możliwe sposoby. Zamienia życie w kierat. Zamyka.
Perspektywa
wieczności jest radykalnym otwarciem. Daje oddech. Pozwala rozwinąć
skrzydła. Ustawia ludzkie zachowania na kompletnie innej płaszczyźnie, a
właściwie w zupełnie innej przestrzeni. Jest wielowymiarowa. Ustala
priorytety bez poczucia zniewolenia. Otwiera horyzonty. Odbiera
ludzkiemu życiu rys wegetacji.
Dlatego tak niepokojące są
sytuacje, w których Kościół w swych wypowiedziach i w swojej
argumentacji ogranicza się do perspektywy doczesności. Gdy gubi Bożą
perspektywę i wkłada maksimum wysiłku w obronę wartości przemijających,
zapominając, że myśli Boże nie są myślami ludzkimi, a Jego drogi nie są
drogami naszymi. Gdy zapomina, że Boża ekonomia zbawienia nie ma nic
wspólnego z człowieczą ekonomią, w której doczesna egzystencja jest
najwyższą wartością. Gdy wyłącznie w perspektywie doczesności mieści się
jego argumentacja.
Bóg nie jest stworzony na nasz obraz i
podobieństwo. To my jesteśmy stworzenia na Jego obraz i podobieństwo.
Ale to nie znaczy, że jesteśmy tacy, jak On. Jesteśmy tylko podobni.
Trochę. Bardzo trochę. Bo Bóg, na przykład, nie grzeszy. A my jak
najbardziej. stukam.pl
środa, 7 listopada 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz