środa, 24 października 2012

Coś wspólnego

Rozmowy na życie (2)

Widziałem jego uśmiech. Był niesamowity i niepokojący. A równocześnie pełen satysfakcji i determinacji.

- Co ty robisz? - podpytywałem, czując chłód wypełniający pomieszczenie. Dopiero potem zorientowałem się, że temperatura nie drgnęła ani o ułamek stopnia, a źródłem przenikliwego zimna był on.

- Czekam - odpowiedział szeptem.

- Na co?

- Aż wpadnie w ten dół, który sam od dłuższego czasu sobie kopie. Nie widzisz, że idzie, jak po sznurku? Mamy go! Całkowicie i bez reszty mamy go na widelcu - szeptał mi prosto w ucho, dysząc przy tym z niepohamowanych emocji. Emocji zwycięzcy.

- Chcesz powiedzieć, że masz z tym coś wspólnego? - spytałem, o milisekundę za późno uświadamiając sobie bezsensowność tego, co zrobiłem. Przecież wiedziałem!

- Jeśli tak określasz dawanie komuś szansy, aby się wykazał swoją głupotą, brakiem zasad i elementarnego przygotowania w połączeniu z chorobliwą ambicją i pragnieniem błyszczenia za wszelką cenę, to zgoda, mam z tym coś wspólnego - konsekwentnie trzymał się szeptu, który nie miał żadnego sensu ani uzasadnienia, potęgował jednak ponurą atmosferę zdarzeń.

- To niegodziwe! - krzyknąłem, usiłując rozbić zaciskający się wokół mnie mur wiedzy połączonej z bezradnością. - Nie wolno żerować na ludzkich słabościach!

- Kto tak twierdzi? - wyszeptał z taką dozą niewinności, że niemal mu uwierzyłem. - Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Nie robię niczego złego. Tylko daję mu szansę wyboru. Nie zmuszam go. Nawet go nie popycham, aby szybciej upadł. Ćwiczę cnotę cierpliwości... - znów przywołał ten uśmiech.

- Tak się nie godzi - powtórzyłem mechanicznie, czując, że argumenty na nic się tu nie przydadzą.

- Ludzie są wolni - wyrzekł powoli, rezygnując z szeptania. - Nie muszą ulegać swoim słabościom. Mogą się im przeciwstawić. To oni sami wyznaczają granice działania innym. Oczywiście, świat jest pełen durniów, którzy tego nie rozumieją i nie potrafią wygrywać na swoją korzyść tego, że każdy ma swój słaby punkt. To także ich wybór, być może nie do końca świadomy, ale jednak wybór.

- To jest żerowanie, nie wygrywanie!

- Uwielbiasz spierać się o słowa, terminy, nazwy. Niepotrzebnie. Nie narzucisz innym swojego słownika, jeżeli będzie dla nich niewygodny, będzie ich pił pod pachami i uwierał.

Zadzwonił telefon.

- Widzisz, doczekałem się - oczy mu lśniły tym samym budzącym lęk uśmiechem, co usta.

Odebrał.

- Więc wchodzisz w to? - powiedział do telefonu. - Bardzo się cieszę. Podjąłeś słuszną decyzję. Wiedziałem, że się na tobie nie zawiodę. Po prostu cię znam - rozłączył się i dorzucił, wpatrując się w gasnący ekran komórki - Lepiej niż ty sam siebie.

Potem objął mnie uważnym spojrzeniem.

- Czego się trzęsiesz, jak na mrozie? Chory jesteś? Przecież jest ciepło - w jego głosie pobrzmiewała prawdziwa troska. Zacząłem się trząść jeszcze bardziej. Nie z zimna. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz