Rozmowy na życie (2)
Widziałem jego uśmiech. Był niesamowity i niepokojący. A równocześnie pełen satysfakcji i determinacji.
-
Co ty robisz? - podpytywałem, czując chłód wypełniający pomieszczenie.
Dopiero potem zorientowałem się, że temperatura nie drgnęła ani o ułamek
stopnia, a źródłem przenikliwego zimna był on.
- Czekam - odpowiedział szeptem.
- Na co?
-
Aż wpadnie w ten dół, który sam od dłuższego czasu sobie kopie. Nie
widzisz, że idzie, jak po sznurku? Mamy go! Całkowicie i bez reszty mamy
go na widelcu - szeptał mi prosto w ucho, dysząc przy tym z
niepohamowanych emocji. Emocji zwycięzcy.
- Chcesz
powiedzieć, że masz z tym coś wspólnego? - spytałem, o milisekundę za
późno uświadamiając sobie bezsensowność tego, co zrobiłem. Przecież
wiedziałem!
- Jeśli tak określasz dawanie komuś szansy,
aby się wykazał swoją głupotą, brakiem zasad i elementarnego
przygotowania w połączeniu z chorobliwą ambicją i pragnieniem
błyszczenia za wszelką cenę, to zgoda, mam z tym coś wspólnego -
konsekwentnie trzymał się szeptu, który nie miał żadnego sensu ani
uzasadnienia, potęgował jednak ponurą atmosferę zdarzeń.
-
To niegodziwe! - krzyknąłem, usiłując rozbić zaciskający się wokół mnie
mur wiedzy połączonej z bezradnością. - Nie wolno żerować na ludzkich
słabościach!
- Kto tak twierdzi? - wyszeptał z taką dozą
niewinności, że niemal mu uwierzyłem. - Gra się tak, jak przeciwnik
pozwala. Nie robię niczego złego. Tylko daję mu szansę wyboru. Nie
zmuszam go. Nawet go nie popycham, aby szybciej upadł. Ćwiczę cnotę
cierpliwości... - znów przywołał ten uśmiech.
- Tak się nie godzi - powtórzyłem mechanicznie, czując, że argumenty na nic się tu nie przydadzą.
-
Ludzie są wolni - wyrzekł powoli, rezygnując z szeptania. - Nie muszą
ulegać swoim słabościom. Mogą się im przeciwstawić. To oni sami
wyznaczają granice działania innym. Oczywiście, świat jest pełen
durniów, którzy tego nie rozumieją i nie potrafią wygrywać na swoją
korzyść tego, że każdy ma swój słaby punkt. To także ich wybór, być może
nie do końca świadomy, ale jednak wybór.
- To jest żerowanie, nie wygrywanie!
-
Uwielbiasz spierać się o słowa, terminy, nazwy. Niepotrzebnie. Nie
narzucisz innym swojego słownika, jeżeli będzie dla nich niewygodny,
będzie ich pił pod pachami i uwierał.
Zadzwonił telefon.
- Widzisz, doczekałem się - oczy mu lśniły tym samym budzącym lęk uśmiechem, co usta.
Odebrał.
-
Więc wchodzisz w to? - powiedział do telefonu. - Bardzo się cieszę.
Podjąłeś słuszną decyzję. Wiedziałem, że się na tobie nie zawiodę. Po
prostu cię znam - rozłączył się i dorzucił, wpatrując się w gasnący
ekran komórki - Lepiej niż ty sam siebie.
Potem objął mnie uważnym spojrzeniem.
-
Czego się trzęsiesz, jak na mrozie? Chory jesteś? Przecież jest ciepło -
w jego głosie pobrzmiewała prawdziwa troska. Zacząłem się trząść
jeszcze bardziej. Nie z zimna. stukam.pl
środa, 24 października 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz