Tego się nikt nie spodziewał. Superman odchodzi. Nie, nie porzuca
zajęcia superbohatera, lecz (dający mu środki na utrzymanie) swój zawód
wykonywany pod nazwiskiem Clark Kent - dziennikarstwo z redakcji gazety
"Daily Planet". Jak się można dowiedzieć z Internetu, Superman odchodzi,
po nie jest w stanie podołać zadaniu - nie jest w stanie wygrać walki o
podwyższenie poziomu obecnego dziennikarstwa. "Kent rezygnuje w
proteście przeciw wypieraniu prawdziwego, poważnego dziennikarstwa przez
informacje o tematyce rozrywkowej". Najprawdopodobniej już nigdy nie
zatrudni się w jakiejkolwiek redakcji. Ponoć planuje założenie własnego
portalu w sieci.
Równocześnie z doniesieniami o
spektakularnej porażce Supermana, bądź co bądź postaci fikcyjnej,
pojawiła się wiadomość z realu tak rzeczywistego, że aż bolesnego. Ośmiu
zwolnionych z pracy dziennikarzy z Mediolanu otrzymało od
dotychczasowego pracodawcy propozycje nowego zajęcia. Zaoferował im
posady sprzątaczy albo w rzeźni, w dziale oddzielania mięsa od kości.
Oburzenie w środowisku ogromne, nie tylko we Włoszech.
Bardzo
jestem ciekaw, czy ów włoski pracodawca popisał się wyjątkową
złośliwością, czy też istotnie próbował im zaproponować jedyne wolne
posady, jakimi dysponował. Tak czy owak, wyszła mu rzecz spektakularna i
dająca do myślenia. Pokazał, że ci, o których jeszcze tu i ówdzie mówi
się per "czwarta władza", faktycznie żadnej władzy nie mają, a ich
realne miejsce jest obok Arnolda Boczka, słynnego pracownika rzeźni z
serialu o Kiepskich.
Jak widać nawet autorzy komiksów
włączają się w ogólnoświatową dyskusję i refleksję nad upadkiem
dziennikarstwa. Raz po raz w tej dyskusji obwinia się o tę katastrofę
Internet. Moim zdaniem bardzo niesprawiedliwie i niesłusznie. Jeśli już
miałbym szukać przyczyn klapy, którą w świecie mediów właśnie
obserwujemy, to raczej wskazywałbym na ciąg do pieniędzy, sprawiający,
że informacja została zamieniona w towar, a ci, którzy powinni powinni
swą pracę na jej polu traktować jako misję, całkowicie sprzedali się
korporacjom i politykom.
Internet tylko przyspieszył
negatywne skutki wymienionych zjawisk. Wydaje mi się, że dziennikarstwo
bardziej niż internet zniszczyła telewizja, odrywając obraz od słowa, a
przekaz zamieniając w show. Dziennikarze - poza wyjątkami - przestali
opowiadać i objaśniać świat istniejący za oknem. Zaczęli go przy
biurkach wymyślać i zamieniać w jeden wielki plac zabaw. Oduczyli
odbiorców myślenia, nauczyli ich płaskiej uciechy. A czemu? Między
innymi z powodu, na który zwrócił uwagę nagrodzony właśnie Roman
Młodkowski. Powiedział, że dziennikarze powinni się ciągle uczyć,
szczególnie w dzisiejszych czasach. Znam sporo dziennikarzy w
najrozmaitszych mediach. Odważam się powiedzieć, że większość z nich już
dawno z nauki zrezygnowała. Pracują jak roboty przy taśmie.
Jak
pokazał niedawno na swoim blogu Wojciech Orliński, aktualnie w sieci
toczy się wojna "starego dziennikarstwa z nowym". A właściwie walka
dziennikarstwa z czymś, co jest jego ersatzem. Z działalnością
dziennikarskopodobną. Ze zjawiskiem, którego przedstawicieli złośliwie i
z wyższością nazywają niektórzy "media workerami". Ryszard Kapuściński
dwanaście lat temu mówił o nich "Tygodnikowi Powszechnemu":
"Media-worker dziś jest prezenterem w dzienniku telewizyjnym, jutro może
być rzecznikiem rządu, pojutrze maklerem giełdowym, a popojutrze
pracować jako dyrektor fabryki w jakiejś wielkiej firmie naftowej".
Patrząc na łatwość, z jaką wielu znanych dziennikarzy zostaje
rzecznikami różnych instytucji albo odnajduje się w sferze PR-u, można
tylko zadumać się nad przenikliwością Kapuścińskiego. Ale też trzeba
przypomnieć drastyczne propozycje, jakie spotkały mediolańskich kolegów.
Myślę,
że nie ma co biadać nad rozlanym mlekiem. Dziennikarstwo staje się
zawodem, na który zapotrzebowanie maleje. Ale, moim zdaniem, ten zawód
nie zniknie. Stanie się profesją pod wieloma względami elitarną, ale
przede wszystkim misyjną. Grono odbiorców tak pojętego dziennikarstwa
nie będzie duże, ale zawsze będzie istnieć. Ale też zawód dziennikarza
będzie wymagał ogromnej pracy, która niekoniecznie będzie się przekładać
na duże korzyści materialne. Tak to już jest w profesjach służebnych. stukam.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz