Był sobie urząd pełen urzędników rangi rozmaitej. A w tym urzędzie
wydział ważny, choć niezbyt liczny, bo trzyosobowy. Wszyscy trzej
pracownicy wydziału, razem z jego naczelnikiem, siedzieli w jednym, dość
przestronnym pokoju, a i tak mieścił w się w nim jeszcze osobny stolik z
fotelami, przy którym odbywały się często gęsto rozmowy nie tylko
zatrudnionych w wydziale urzędników, ale również w przyjaznej atmosferze
załatwiano przy nim sprawy, z którymi zjawiali się w wydziale petenci.
Było
coś jeszcze specyficznego w tym wydziale. Sprawy z petentami, zwłaszcza
te, które wymagały nieco więcej czasu, załatwiano przy kawie. W kącie
tkwił sobie dość mocno sfatygowany, ale w pełni sprawny i bardzo zadbany
ekspres, który własnoręcznie obsługiwał naczelnik wydziału. A kawę
robił wyśmienitą, jako że był koneserem i znawcą kawowych naparów.
Niejeden petent, zasmakowawszy w napoju przygotowywanym przez
naczelnika, szukał pretekstu, aby tylko móc się załapać na jeszcze jedną
filiżankę.
Dwaj pozostali pracownicy wydziału też umieli
ekspres obsłużyć, a jednak to, co na skutek ich działań wlewało się do
filiżanki, nie smakowało tak, jak kawa przyrządzona osobiście przez
naczelnika. Przyjmowali to z pokorą, a i z błyskiem podziwu dla szefa w
oku. Sami przecież lubili zaczynać dzień od naparu sporządzonego przez
naczelnika.
Nie ma jednak na tym świecie niczego trwałego,
więc i naczelnik ważnego, choć skromnego pod względem obsady wydziału,
został przez zwierzchnictwo do innych zadań oddelegowany. Na jego
miejsce przyszedł urzędnik nowy, sprężysty, pełen inicjatywy i bardzo
obiecujący.
Zaraz zabrał się za wprowadzanie innowacji. Po
pierwsze, zniknęły z pokoju dwa biurka i dotychczasowi pracownicy
wylądowali w asyście regałów z setką segregatorów w dusznej pakamerze.
Po drugie, stolik i fotele zastąpione zostały dużym stołem
konferencyjnym, obstawionym dokoła nowymi, aczkolwiek niezbyt wygodnymi
krzesłami. Po trzecie, ekspres do kawy przestał rezydować w kącie
wydziałowego pokoju. Został przeniesiony do sekretariatu, a pracującej
tam pani Emilii przybył nowy obowiązek, wymagający czujności i
nieustannej gotowości. Gdy uchylają się drzwi gabinetu naczelnika
wydziału (bo tak się teraz dotychczasowy wydziałowy pokój nazywa) i pada
z nich stanowcze: "Dwie kawy", musi rzucić wszystko, co dotychczas
robiła i błyskawicznie dwie filiżanki napełnić. Zresztą prawda jest
taka, że w sekretariacie stanął nowy ekspres, a dotychczasowy trafił na
zasłużony odpoczynek razem z innymi złomowanymi urządzeniami.
Najbardziej
jednak zdziwili się w księgowości, gdy otrzymali opatrzoną wielką
parafą nowego naczelnika fakturę na kawę. Dopiero teraz wyszło na jaw,
że pyszną kawę poprzedni naczelnik kupował za własne pieniądze.
-
Ale on był znawcą i koneserem - mruknęła księgowa, przeglądając z
kwaśną miną fakturę na dość tanią i mało wykwitną kawę mieloną z
pobliskiego dyskontu. - I osobiście ją mielił ręcznym młynkiem -
przypomniała sobie i nie wiedzieć czemu głęboko westchnęła. stukam.pl
środa, 17 października 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz