sobota, 13 października 2012

Kościół 3.0?

Trzeba szczerze powiedzieć, że mimo wielkiego zapasu dobrych chęci, ujętych m. in. w opakowanie "nowej ewangelizacji", Kościół w Internecie wielkich sukcesów dotychczas nie odniósł. Co prawda możliwościami, które niesie globalna sieć, zainteresował się szybko, ale gdy przyszło do intensywniejszego korzystania z nich, okazało się, że nie jest to takie proste. Coraz wyraźniej wyłania się pytanie, czy Internet niesie te narzędzia, których Kościół katolicki na progu XXI stulecia najbardziej potrzebuje do realizowania swej misji.

Wiele wskazuje na to, że niekoniecznie. Albo przynajmniej, że te szczególnie Kościołowi niezbędne możliwości globalnej sieci jeszcze nie zostały odkryte, a przynajmniej upublicznione i nagłośnione.

Agnieszka Holland powiedziała niedawno: "Internet jest wspaniałym miejscem, które pozwala ludziom i grupom organizować się wokół określonych poglądów, interesów i gustów, ale przyczynia się też do atomizacji. Sieć nie jest wspólną platformą. (...) Przykładowo: zwolennicy religii smoleńskiej spotykają się na portalach, gdzie wszyscy myślą podobnie i utwierdzają się tylko w swych poglądach. Jej przeciwnicy też się komunikują między sobą. Miłośnicy teatru i opery dzielą się w gronie fanów swymi przemyśleniami, ale nie wchodzi na ich portale laik lub ktoś jeszcze niezorientowany".

Wygłaszała te słowa jako uzasadnienie dla potrzeby istnienia mediów publicznych, ale moim zdaniem przy okazji wskazała te słabości Internetu, które sprawiają, że nie jest on wymarzonym narzędziem dla Kościoła. Byłby nim być może, gdyby Kościół był ze swej istoty sektą, nastawioną na utrzymywanie w ryzach i pod kontrolą swych członków. Kościół jest jednak z natury misyjny, a to oznacza, że potrzebuje wspomnianej przez znaną reżyserkę "wspólnej platformy".

Andrzej Dulka, prezes znaczącej firmy dostarczającej rozwiązania komunikacyjne, przepowiedział nadejście Internetu trzeciej generacji WEB 3.0. Ma to być "internet kontekstowy, w którym informacje przesyłane zależą nie tylko od grupy użytkowników, ale także od czasu, miejsca, w którym ta informacja jest przekazywana, ale np. od samopoczucia użytkownika". Chodzi o to, że klienci coraz częściej poszukują już dziś urządzeń, które mają możliwość badania np. funkcji organizmu z przyczyn medycznych. "Specjalne urządzenie mierzy moją aktywność w ciągu dnia, podpowiada mi w pracy, że powinienem wstać, bo za długo siedziałem przy komputerze. Kiedy idę na lunch podpowiada mi, jaka powinna być moja dieta. W nocy bada głębokość mojego snu, wie, że chce się obudzić o godzinie 06:15, więc budzi mnie tuż przed, w najpłytszej fazie" – wskazuje konkretne przykłady prezes.

Z tej zapowiedzi wynika jasno, że współczesny człowiek, który na pozór strasznie pragnie mieć znaczenie i coraz częściej powtarza, że nikt mu nie będzie mówił, jak ma żyć, w rzeczywistości jest spragniony czegoś, co przypomina wręcz "prowadzenie za rączkę", nieustanną kontrolę i podpowiadanie, jak w konkretnej sytuacji powinien postąpić.

"Toż to wymarzona rola dla Kościoła!" - zakrzykną ci, którzy nie mają pojęcia o jego istocie i wkoło powtarzają, że wtrąca się on ludziom do wszystkich sfer życia. Otóż Kościół głosi zasady, które człowiek musi sam zaaplikować do konkretnych warunków, sytuacji, wydarzeń i decyzji. Zostawia to jego sumieniu. Kościół 3.0 istnieć nie może. Co gorsza, jeśli powyższe zapowiedzi zostaną zrealizowane, użyteczność Internetu dla Kościoła będzie błyskawicznie spadać. Bo Kościół - choć wielu jego członków myśli dokładnie odwrotnie i próbuje to swoje myślenie wcielać w czyn - zupełnie nie nadaje się na Wielkiego Brata. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz