Rozmowy na życie (1)
Rozmawiają A i B. Zaczyna A:
- Może pójdziemy do kina na przykład na "Bitwę pod Wiedniem"?
- Nie. Nie mów mi o filmach.
- Nie zrażaj się recenzjami. Trzeba się osobiście przekonać, czy coś jest gniotem, czy nie
- Nie chodzi mi o "Bitwę pod Wiedniem". Akurat jestem na zupełnie innym etapie.
- To znaczy?
- "Róża".
- A wiesz, że ten film mam też dopiero do zaliczenia?
- To nie jest film do zaliczania. To jest film do wpędzania się w depresję.
- Aż tak źle?
-
Nie, nie chodzi o to, co masz na myśli. Film jest bardzo dobrze
zrobiony. Chodzi o treść. Zastanawiam się, czy każdy dobry film, jaki
widziałem w życiu, musi być o tym, że ludzie to debile.
- Ten jest o tym? Nie przypominam sobie takiej recenzji.
-
Jak go zobaczysz, odechce ci się dowcipkować. To naprawdę
półtoragodzinna porcja mocnego uderzenia w pysk. Oczywiście jeśli ktoś,
kto to ogląda, usiłuje być człowiekiem.
- Mocno powiedziane.
-
Mocno pokazane. Jednak najbardziej męczy mnie to, że nagle, w połowie
oglądania, przyczepiła mi się myśl, której się nie umiem pozbyć. Im
bardziej się staram ją otrząsnąć z siebie, tym bardziej się wpija
pazurami. Aż do bólu.
- Może jak to wypowiesz, będzie łatwiej.
-
Nie umiem się pozbyć idiotycznego odniesienia do współczesności i tych
wszystkich inwektyw, którymi się teraz tak chętnie obrzucają. Pewnie
reżyser nie miał tego w zamiarze, ale dla mnie to jest film o "lemingu".
- O kim?!
-
No wiesz, o takim zwykłym człowieku, o którym teraz się w tygodnikach i
na portalach dyskutuje, i jedni na niego plują, a inni udają, że go
bronią, a w rzeczywistości tak samo nim pogardzają. "Leming" to moim
zdaniem taki normalny człowiek, który po prostu chce żyć uczciwie i
zgodnie ze swoim sumieniem, ale mu nieustannie w tym przeszkadzają
wszelkiej maści "ideowcy".
- Nie lubisz ludzi idei?
- Nie lubię tych, którzy ideom podporządkowują cały świat i wszystkich ludzi.
- Ależ to idee posuwają świat do przodu! Człowieku, zastanów się, o czym ty mówisz.
-
Wiem, o czym mówię. Mówię o tych wszystkich ekstremizmach i
skrajnościach, na których co chwilę jakaś grupa usiłuje oprzeć budowę
świata. Moim zdaniem, to zawsze jest rodzaj świadomego, systemowego
samobójstwa.
- Nikt ci nie karze być ekstremistą. Zawsze możesz być po środku.
-
Błąd! Ekstremizmem i skrajnością może być także to twoje "bycie po
środku". Widzisz, myślę, że ekstremistą, człowiekiem skrajnym, można
nazwać każdego, kto uważa, że posiadł jedyny skuteczny sposób na dobre,
właściwe życie. Tego, kto chce ten sposób innym nie tylko zaproponować,
ale bez żadnych możliwości oporu, narzucić, uszczęśliwić na siłę. Bo w
tle takich zachowań zawsze jest siła. Nie ma dla mnie znaczenia, na czym
oparł tę swoją ideologię, czy na treściach wziętych z mitów, na
podstawach naukowych, czy na bajkach czy na jakiejkolwiek religii, dla
mnie zawsze będzie oznaczał zagrożenie.
- Zagrożenie? Dlaczego?
- Ponieważ uważa, że ma prawo dopasowywać świat i innych ludzi do siebie, do swojego, nawet najsłuszniejszego, widzimisię.
- No, toś poszedł po całości. Nawet Chrystus ma u ciebie przechlapane.
-
Nic nie rozumiesz! Chrystus nie przyniósł na świat żadnej ideologii,
nie dopasowywał wszystkich na siłę do jakiejś idei. Nie był ideologiem,
który z gotowym szablonem szczęśliwego człowieka, postanowił zrealizować
raj na ziemi.
- Serio tak myślisz?
- A czemu nie? Popatrz,
żadna ideologia, stworzona na podstawie nawet najszczytniejszych idei,
nie przyniosła ludzkości szczęścia na tym padole łez. Zawsze w
ostateczności triumfują dranie, idioci, ludzie bez żadnych zahamowań.
Każda ideologia w pewnym momencie staje się okazją do zwycięstwa
ludzkiej podłości...
- Jesteśmy słabi i grzeszni, więc co w tym dziwnego?
-
Nic. Chociaż nie. Dziwne jest to, że ci zwykli ludzie wciąż nie
wynaleźli sposobu, jak się przed tymi "ideowcami" skutecznie obronić.
Zawsze padają ich ofiarą i ponoszą wszelkie koszty czyichś fanaberii.
Nawet w Kościele działa to tak samo. To męczące...
- Nie oglądaj
więcej takich filmów. To nie są rzeczy dla ciebie. Nie dość, że popadasz
w beznadzieję, to jeszcze innych usiłujesz w nią wciągnąć. Lepiej już
tobą iść do knajpy, chociaż pewnie też się upijesz na smutno, jasna
cholera. Poszedłbym sam na tę "Bitwę", ale cię przecież nie zostawię w
takim stanie... stukam.pl
niedziela, 21 października 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz