niedziela, 21 października 2012

Film o lemingu

Rozmowy na życie (1)

Rozmawiają A i B. Zaczyna A:
- Może pójdziemy do kina na przykład na "Bitwę pod Wiedniem"?
- Nie. Nie mów mi o filmach.
- Nie zrażaj się recenzjami. Trzeba się osobiście przekonać, czy coś jest gniotem, czy nie
- Nie chodzi mi o "Bitwę pod Wiedniem". Akurat jestem na zupełnie innym etapie.
- To znaczy?
- "Róża".
- A wiesz, że ten film mam też dopiero do zaliczenia?
- To nie jest film do zaliczania. To jest film do wpędzania się w depresję.
- Aż tak źle?
- Nie, nie chodzi o to, co masz na myśli. Film jest bardzo dobrze zrobiony. Chodzi o treść. Zastanawiam się, czy każdy dobry film, jaki widziałem w życiu, musi być o tym, że ludzie to debile.
- Ten jest o tym? Nie przypominam sobie takiej recenzji.
- Jak go zobaczysz, odechce ci się dowcipkować. To naprawdę półtoragodzinna porcja mocnego uderzenia w pysk. Oczywiście jeśli ktoś, kto to ogląda, usiłuje być człowiekiem.
- Mocno powiedziane.
- Mocno pokazane. Jednak najbardziej męczy mnie to, że nagle, w połowie oglądania, przyczepiła mi się myśl, której się nie umiem pozbyć. Im bardziej się staram ją otrząsnąć z siebie, tym bardziej się wpija pazurami. Aż do bólu.
- Może jak to wypowiesz, będzie łatwiej.
- Nie umiem się pozbyć idiotycznego odniesienia do współczesności i tych wszystkich inwektyw, którymi się teraz tak chętnie obrzucają. Pewnie reżyser nie miał tego w zamiarze, ale dla mnie to jest film o "lemingu".
- O kim?!
- No wiesz, o takim zwykłym człowieku, o którym teraz się w tygodnikach i na portalach dyskutuje, i jedni na niego plują, a inni udają, że go bronią, a w rzeczywistości tak samo nim pogardzają. "Leming" to moim zdaniem taki normalny człowiek, który po prostu chce żyć uczciwie i zgodnie ze swoim sumieniem, ale mu nieustannie w tym przeszkadzają wszelkiej maści "ideowcy".
- Nie lubisz ludzi idei?
- Nie lubię tych, którzy ideom podporządkowują cały świat i wszystkich ludzi.
- Ależ to idee posuwają świat do przodu! Człowieku, zastanów się, o czym ty mówisz.
- Wiem, o czym mówię. Mówię o tych wszystkich ekstremizmach i skrajnościach, na których co chwilę jakaś grupa usiłuje oprzeć budowę świata. Moim zdaniem, to zawsze jest rodzaj świadomego, systemowego samobójstwa.
- Nikt ci nie karze być ekstremistą. Zawsze możesz być po środku.
- Błąd! Ekstremizmem i skrajnością może być także to twoje "bycie po środku". Widzisz, myślę, że ekstremistą, człowiekiem skrajnym, można nazwać każdego, kto uważa, że posiadł jedyny skuteczny sposób na dobre, właściwe życie. Tego, kto chce ten sposób innym nie tylko zaproponować, ale bez żadnych możliwości oporu, narzucić, uszczęśliwić na siłę. Bo w tle takich zachowań zawsze jest siła. Nie ma dla mnie znaczenia, na czym oparł tę swoją ideologię, czy na treściach wziętych z mitów, na podstawach naukowych, czy na bajkach czy na jakiejkolwiek religii, dla mnie zawsze będzie oznaczał zagrożenie.
- Zagrożenie? Dlaczego?
- Ponieważ uważa, że ma prawo dopasowywać świat i innych ludzi do siebie, do swojego, nawet najsłuszniejszego, widzimisię.
- No, toś poszedł po całości. Nawet Chrystus ma u ciebie przechlapane.
- Nic nie rozumiesz! Chrystus nie przyniósł na świat żadnej ideologii, nie dopasowywał wszystkich na siłę do jakiejś idei. Nie był ideologiem, który z gotowym szablonem szczęśliwego człowieka, postanowił zrealizować raj na ziemi.
- Serio tak myślisz?
- A czemu nie? Popatrz, żadna ideologia, stworzona na podstawie nawet najszczytniejszych idei, nie przyniosła ludzkości szczęścia na tym padole łez. Zawsze w ostateczności triumfują dranie, idioci, ludzie bez żadnych zahamowań. Każda ideologia w pewnym momencie staje się okazją do zwycięstwa ludzkiej podłości...
- Jesteśmy słabi i grzeszni, więc co w tym dziwnego?
- Nic. Chociaż nie. Dziwne jest to, że ci zwykli ludzie wciąż nie wynaleźli sposobu, jak się przed tymi "ideowcami" skutecznie obronić. Zawsze padają ich ofiarą i ponoszą wszelkie koszty czyichś fanaberii. Nawet w Kościele działa to tak samo. To męczące...
- Nie oglądaj więcej takich filmów. To nie są rzeczy dla ciebie. Nie dość, że popadasz w beznadzieję, to jeszcze innych usiłujesz w nią wciągnąć. Lepiej już tobą iść do knajpy, chociaż pewnie też się upijesz na smutno, jasna cholera. Poszedłbym sam na tę "Bitwę", ale cię przecież nie zostawię w takim stanie... stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz