czwartek, 25 października 2012

Misja kontra wygoda

Pół żartem, pół serio zaproponowałem niedawno pewnemu bystremu i inteligentnemu licealiście, aby zmienił szkołę. Pretekst do tej niebagatelnej decyzji stanowił brak w jego planie lekcji pewnego przedmiotu, który, moim zdaniem, jest w dzisiejszych czasach potrzebny i użyteczny życiowo.

Jednak prowokowany przeze mnie uczeń odparł z całą powagą, że szkoły nie zmieni, bo w innej nie będzie się czuł tak wygodnie i komfortowo, jak w tej, do której obecnie chodzi. A widząc moją absolutnie zdumioną minę, wyjaśnił, że w szkole, którą aktualnie zaszczyca swą obecnością, praktycznie nie musi się uczyć, bo wszystko, czego oczekują od niego nauczyciele, już wie.

„Ale masz świadomość, że do szkoły chodzi się głównie po to, aby zdobywać i powiększać swoją wiedzę?” – wydukałem mocno zbity z pantałyku logiką przedstawionej mi przez licealistę argumentacji. Pokiwał niejednoznacznie głową, a ja zacząłem snuć niezbyt wesołe myśli dotyczące przyszłości kraju i społeczeństwa, w którym uczniowie wybierają takie szkoły, gdzie systematyczna nauka jest zbędną fanaberią.

Szczęśliwie niewiele dni później natknąłem się na uczniów o zupełnie odmiennym podejściu do tematu, w tym również takich, którzy nie tylko poważnie brali pod uwagę zmianę placówki edukacyjnej ze względu na jej niewystarczający ich potrzebom poziom, ale faktycznie takiej zmiany dokonali.

Odetchnąłem więc nieco z ulgą, ale niesmak i wątpliwości pozostały. Co prawda dla dobra systemu oświaty nie uczę w żadnej szkole, ale od tamtej rozmowy prześladuje mnie myśl, że ów licealista mógłby być moim uczniem. Łamię więc sobie głowę, jak dotrzeć z choćby umiarkowaną porcją wiedzy do… jego głowy. Zastanawiam się również, ile prawdy było w jego opowieściach o nauczycielach, którzy zaakceptowali jego podejście do życia i edukacji, rezygnując z prób nauczenia go świata w stopniu odpowiadającym jego faktycznym możliwościom. Mam nadzieję, że rzecz tak wygląda w jego subiektywnym odbiorze, a w rzeczywistości pedagodzy kombinują ze wszystkich sił, jak jednak przebić się do jego rozumu i umieścić w zwojach mózgowych odpowiedni zapas wiedzy.

Problem w tym, że w całej sprawie nie chodzi tylko o taką czy inną szkołę, jednego czy drugiego licealistę, ani nawet o wiedzę, ale o pewien styl, który wpełza cichaczem do bardzo wielu niezbędnych przedsięwzięć i struktur naszego życia społecznego. Powiem szczerze: nie chciałbym żyć w kraju, w którym jakiekolwiek instytucje poświęcają swoją właściwą misję i listę zadań na ołtarzu wygodnictwa i lenistwa mieszkańców. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz